Dla kogo klient zamawia projekt?

Krzysiek napisał komentarz który natychmiast spowodował u mnie dość skomplikowany proces myślowy (pot spływa po mych skroniach) a w drugiej kolejności słowotok. A mianowicie problem „dla kogo klient robi projekt strony/ulotki/katalogu”. Tu mamy wg mnie dwa typy, będzie prosto – tych co robią dla siebie i tych co robią dla swoich klientów.

Można dalej generalizować i stwierdzić że duże biznesy starają się wykonywać własne strony dla swoich klientów a małe dla siebie (najczęściej dla prezesa/właściciela). I tu znów parę osób zaskoczy może fakt banalny, tak banalny że nikt tego głośno nie mówi. W dużych firmach „władza” nie ma czasu na pieprzenie się z graficzynami czy agencyjkami a w małych liczy się kasę i decyzje nawet te błahe podejmuje „góra”. A co by nie mówić promocja firmy nie jest decyzją błahą. I tak się dzieje że prezesina jedna z drugą muszą stać się specami od marketingu, reklamy, kreacji i **** wie od czego jeszcze (ja znam takich co byli też specami od pozycjonowania, kodu i programowania). I co w tym dziwnego?

Ja też nie mam kasy na speców z każdej dziedziny którą potrzebuje ogarnąć! I co – nic podejmuje decyzje sam i sam płacę za swoje błędy. No może różnica jest taka że jak jakiś spec mi radzi z dziedziny którą nie ogarniam w małym paluszku to się słucham i choćby dusza mi się rozdzierała że chce inaczej czynie jak mi radzono (z naiwną wiarą że słusznie i w dobrych intencjach).

No więc kiedy mi klient zaczyna odgrywać rolę speca, z jednej strony serce się kroi a z drugiej twardy tyłek się spina i powiedzmy że zapał w „pomaganiu” nieco stygnie. Tracą na tym wszyscy, włącznie z produkującymi – takie życie.

Czy jest sposób na walkę z specami? I tak i nie – jak twardą ma głowę to zaprzyj się a nie zrealizujesz projektu, jak bardziej otwarty to łagodną perswazją i argumentami da się przemycić więcej pozytywnych działań … tylko jest mały szkopuł – klienci Ci raczej preferują mniejsze budżety nie pozwalające na elastyczność ze strony np. grafika, taka kwadratura koła.

W świecie idealnym przy dużych projektach powinno być mało swobody i dość sztywne wytyczne a przy małych maksimum swobody aby dać specjaliście maksymalnie wycisnąć budżet i stworzyć coś maksymalnie dobrego z niczego. A jest odwrotnie (przynajmniej jeśli chodzi o małe firmy). Ja coraz częściej patrze się na finansową stronę przedsięwzięcia, i mając rodzinę i ludzi na utrzymaniu coraz rzadziej pozwalam, przy takich projektach, sobie zrobić coś dobrze i zarobić mniej niż wydałem. Niestety są projekty przy których po wykorzystaniu pełnego czasu na realizację, kiedy jeszcze nie widać końca, odpuszcza się i nie walczy z wizjonerami/właścicielami. Realizuje się dokładnie wytyczne choćby wszystko i w głowie i w sercu mówiło „NIEEEE!”.

Całe szczęście coraz częściej pojawiają się fajne i duże projekty z osobami otwartymi i chcącymi razem stworzyć coś niepowtarzalnego a zarazem maksymalnie użytecznego. I tym pozytywnym akcentem, zakończymy wypociny.

Tagi: , , , ,