Znowu mi nie wyszło ;)

Projektując aplikacje nie opieram się na makietach jak na jedynie słusznych wytycznych, a jedynie przyjmuje do wiadomości sugestie co do rozwiązań. Zawsze jeśli znajdę lepsze rozwiązanie je proponuje – takie zboczenie kogoś kto już trochę tego natłukł.

O dziwo w naszym kraju jest to mile widziane i nie ma wielkich problemów z zmianami. Zupełnie inaczej jest na poza naszym piekiełkiem – tam zmiana, nawet jeśli jest nieznaczną poprawą funkcjonalności powoduje coś na kształt tornada. Widać że z jednej strony nie chcą cię obrazić swoją odmową a z drugiej mają taką samą sytuację z kimś od usability a na dodatek mają zakodowane że ten etap już tyle przegadali że lepiej tego nie można rozwiązać. Miotają się w jedną i drugą stronę i najczęściej twoje doświadczenie przegrywa. Trzeba też dodać że kwestia budżetu jest najczęściej święta, a zmiana proponowana przez projektanta musi wg nich zostać skonsultowana z osobami odpowiedzialnymi za inne etapy (co rodzi koszty, bo nikomu do łba by nie strzeliło kazać ludziom pracować ponownie i za to nie zapłacić).

Jest to zupełnie zgodne z tym co sam wielokrotnie mówiłem, nad pewnymi rozwiązaniami pracuje się do czasu a potem się projekt wdraża zapisując nowe pomysły na listę zadań do kolejnej wersji. Dla kogoś kto przyzwyczaił się do „never-ending story” polskich projektów jest to jednak szok. Drobna zmiana funkcjonalna, upraszczająca dość znacznie funkcjonalność jest niewdrażana żeby dowieść terminy i budżet w zaplanowanych ramach.

Trzeba sobie zapamiętać aby proponować zmiany klientom z poza naszych granic jako rozwiązania do nowszych wersji i sugerować im współpracę na etapie planowania.

Jaką cholerną satysfakcję daje wtedy, jeśli twoja propozycja zostaje jednak przemyślana po jakimś czasie i zleceniodawca przyznaje rację. Uzyskuje się naprawdę spory kredyt zaufania i wdzięczność.

Tagi: ,