Poziom

Siedzę w dużym mieście i tak naprawdę nie zdaje sobie sprawy że w małych skupiskach świadomość graficzna (pozwolę sobie ją tak nazwać) jest niska. Nie zależy ona całkowicie, jak można by było pochopnie wyciągnąć wnioski, od poziomu osób decyzyjnych czy lokalnych usługodawców/grafików a od zapotrzebowania rynku i konkurencji. Założę się że wysmakowana reklama spotkała by się z gorszym odbiorem niż chamski szyld. Ale dzięki sieciom które wprowadzają standaryzację obrandowania, uliczki miasteczek zaczynają wyglądać o niebo lepiej.

Całkiem przyjemne wrażenie człowiek odnosi kiedy obskurny kebab w blaszaku przy trasie zamienia się w przyjemny bar w stylu amerykańskich przydrożnych knajpek z lat 70tych. Wywalenie na blat obrzydliwych ulotek zrobionych w corelu i kserowanych na niemiłosiernie zjechanej maszynie czy podłączenie lodówki z sałatkami paskudnym przewodem wystającym z ściany jakoś drastycznie nie zmniejszyło zadowolenia z zastanych zmian.

Szczególnie że nawet w stolicy wydawało by się duże i świadome firmy dla jednorazowej akcji wywalają do kosza swoje CI za które zapewne więcej zapłaciły niż mogą się spodziewać zysku z takowej akcji. Dla niektórych niestety niewymierny zysk z posiadania spójnej i rozpoznawalnej marki jest nie do pojęcia, za to kilka tysięcy czy parę setek to jest to! I jest warte zaprzepaszczenia własnej i cudzej pracy trwającej nawet lata.

Ten wymierny zysk (który czasem jest nawet wymierna stratą) właśnie po raz kolejny wali mnie rykoszetem, dostałem listę zmian do wg mnie zamkniętego projektu. Lista zmian jest całkowicie niespójna z otrzymanym briefem (nie wspominając że jest trzykrotnie dluższa) i chyba nie spudłuje twierdząc że zadaniem jej jest zadowolić kilka osób w firmie klienta. A więc ogolnie trzeba wyróżnić wszysto i na wszystko postawić nacisk. „Proste” formularze trzeba uzupełnić o kilkanaście czy kilkadziesiąd pól, a jasną nawigację wypracowana podczas poprzedniej serii zmian przebudować na „bardziej jasną” – nie muszę dodawać że dla mnie niezrozumiałą i przeładowaną podtekstami „lepiej”, „taniej”, „więcej”. Podczas ostatniej serii zmian sugerowałem aby zmienić bezsensowne rozwiązania, niestety miało być jak chce prezes i teraz prezes chce żeby odkręcić (czemu ja zawsze mam racje), nie rozumiem tylko czemu nie można wyjść przed szereg i prezesowi powiedzieć że się myli. Ja wole powiedzieć, czasu mniej się traci a i nerwy mniejsze później a i tak prezes będzie się wściekał albo o nietrzymanie się jego niezbyt mądrych poleceń albo o nie podejmowanie decyzji – ja wole usłyszeć że podjąłem złą decyzję.

Tagi: