Zmiany

Człowiek sie zakochuje, postanawia założyć rodzinę i zmienia się. Wydaje mu się że mąż i ojciec powinien zachowywać sie tak i tak, słucha żony i dzień po dniu staje się wyobrażeniem a nie sobą – takim miksem własnych wyobrażeń i cudzych oczekiwań (a przynajmniej tego co mówi). To nie jestem ja! Nie chce i nie mogę tak dalej.

Coś we mnie krzyczy i się buntuje.

Wczoraj usiadłem do papierów, siedząc przy fakturach i próbując myśleć o tym z czego zapłacę vat za nieopłacone usługi coś we mnie pekło. Uchlać mi sie nie udało, film jaki sobie puściłem oczywiście był smętny i szybko doszedłem do wniosku że nie chcę go oglądać, a spacer po nocy nie zagłuszył myśli jak zawsze – nie dał ukojenia.

Kiedy zachorowałem, powiedziałem sobie że muszę żyć dla żony i mojego syna, teraz nie wiem czy bym zdecydował się na leczenie. Miałem naprawdę udane życie, cholernie intensywne, ciekawe, robiłem to co niwielu – co chciałem i co mi sprawiało satysfakcję. Uśmiecham się patrząc wstecz, ale już patrząc w przyszłość nie potrafię.

Przez ostatni rok zmieniłem się strasznie, z niepoprawnego optymisty w kogoś komu prawie nic nie sprawia satysfakcji. Choroba mnie nie złamała, ale szara rzeczywistość … jadę do syna, ostatniej kruszyny dla której warto się uśmiechać …

Tagi: