Nie lubie poniedziałków

6 rano a ja z większością „Warszawiaków” zasówam pociągiem relacji Lublin- Warszawa do pracy. Ząb mnie od trzech dni nawala, jestem niewyspany i wiem że to będzie znów dzień zapierdalania i ratowania projektów nabranych w nieprzyzwojtych terminach za których uratowanie nawet dziękuję się nie uslyszy. Od jakiegoś czasu przychodzenie do pracy nie sprawia mi satysfakcji a za to generuje sporo stresu.

W czwartek siedziałem 34h przy kompie w firmie tylko po to żeby PM następnego dnia sie wsciekal ze wywalaj go z działu i nie chce siadać do projektu ponownie żeby nanieść kolejna listę zmian, nie może zrozumieć ze dział graficzny wykonuje też zlecenia dla innych PMów którzy jak on nie uzgodnili jakichkolwiek terminów.

Zresztą cały grudzień przypomina jakiś dowcip, klienci sobie przypomnieli ze mają coś takiego jak budżet i muszą do końca roku wydać kasę a nasi project managerowie jak opentani biorą zlecenia nie zastanawiając się kto je zrobi. Od stycznia postanowiłem zdjąć z siebie obowiązki trafic managera i wdrożyć coś w stylu włoskiego strajku, bedziemy robić dokładnie to co chcą PMi. Przyjdzie jakowyś i powie ze jego projekt jest najważniejszy – ok rzucamy wszystko inne i robimy, następny powie to samo za 5 min – ok znów zostawię wszystko, w ten sposób oczywiście wszystko pierdolnie, ale mam nadzieję ze po 2-3 awariach przyjdzie opamiętanie. Dochodzą mnie też głosy że za plecami obgaduje się moje godziny przyjścia do pracy, ja nie widzę problemu – przychodzę od stycznia na 9 i żeby sie paliło punkt 17 wychodzę z pracy i nic nie zabieram do domu (no i pbowiazkowo 45 min na jedzonko i 5 min na godzinę odpoczynek), nie wiem tylko czy wkurzać zarząd i przypomnieć że dla osób pracujących przy komputerze mleko musi dostarczyć pracodawca obowiązkowo (ostatnio firma przestała kupować i wszyscy na potęgę plotkują jak to im sie nie podoba ale każdy boi się choć szepnać słowo na ten temat osobom decyzyjnym – a mój dylemat polega na tym że mleka nie pije a więc upominanie się to czysta zlośliwość).

Najbardziej w PMach mnie wkurza ze dla nich nic i nikt sie nie liczy poza wystawieniem faktur. Jak jakiś wykaże ludzki odruch (dodatkowa kasa za zasowanie ponad miarę i skończenie w nierealnym terminie) to za chwilę strzela tekst „jak ty siedzisz po godzinach to i twój zespół może”, i człowiek sobie pluje w brodę że wziął ten projekt zamiast zostawić na go lodzie na pastwę prezesa.

Ale dziś narzekam … taki dzień, dla tego nie lubię poniedzialków.