Co ci spapra projekt
Znalazlem naprawde dobry post (w moim marudnym stylu) dotyczacy elemntow i sytuacji ktore maja wplyw na ostateczny wyglad stron www.
Ciezko sie nie zgodzic (z wpisem), nawet kolejnosc jest ok, z tym ze wymaga wg mnie ta lista uzupelnienia.
1. Logo.
Kiepskie logo – to na pewno (czasem nie sposób paszkwila nawet zmarginalizować tak się rzuca swoją brzydotą w oczy), ale o wiele ciekawsze jest dostarczenie kiepskiego logo po wykonaniu projektu :) Wtedy nie tylko sadzi się na najbardziej eksponowanym miejscu kupę ale też kupę która kompletnie nie pasuje ani kształtem ani kolorem do całości. W tym roku byłem już świadkiem dołożenia takich kwiatków na koniec procesu wykonywania strony. Jeden przypadek był tak kuriozalny że usunąłem stronę z portfolio a podpis z strony.
Najczęściej wygląda to tak że klient twierdzi że logo możemy sami zaprojektować lub że go nie ma i nie będzie choć za naszymi plecami zlecają to komuś innemu – ot np. tańszy, albo siostrzeniec-córki-brata-syna-żony-teściowej-kolegi. Na koniec efekt jest powalający.
2. Niewdzięczna kolorystyka firmy
No z czymś taki się nie spotkałem – to brendbook musiałby określać dokładnie procentowe wartości – a zazwyczaj to nie dotyczy (jeśli już jest) stron www. Można zawsze użyć kiepskich kolorów jako uzupełnienia, tylko akcentów.
Raz mi się zdażyło wieki temu, jeszcze za pracy w Web Marketingu w latach 90 że klient kazał sobie zrobić żarowiasto-zieloną stronę na niej, na środku umieścić tańczącą, różową, wesołą świnię z tasakiem w ręku … poza samym pomysłem kolorystyka też powodowała odruchy wymiotne.
Ale znów z mojego doświadczenia wynika że o wiele większym problemem jest dostarczenie wymogów kolorystycznych po wykonaniu projektu
brandbooka klient nie ma, nie miał a nawet jak gdzieś jest to jest nie do zdobycia [mija kilka dni, prezentacja projektu a następnego dnia], masz tu jest brandbook, trzeba będzie trochę zmienić kolorystykę
W firmie 95% przypadków tak wygląda … prywatnie na szczęście nie pozwalam sobie na coś takiego – jakimś dziwnym przypadkiem moi klienci jeśli mają CI to je dostarczają z materiałami.
3. Rozpierducha charakterystycznie zaprojektowanego układu
Tradycja, taka nasza tradycja … najczęściej są to pomysły kilku osób po stronie klienta (choć nie zawsze) które swoje najróżniejsze gusta i oczekiwania bez zastanowienia pchają w jeden produkt – efekt do przewidzenia dla każdego z zdrowym rozsądkiem. Tradycją jest też że za ostateczny projekt odpowiadają osoby nie mające jakiegokolwiek wyczucia czy nawet gustu. Grafik najczęściej jest traktowany jak robol.
Najlepszy jest pomysł przedstawiania trzech różnych projektów klientowi do wyboru :D w 99% przypadków na koniec słyszy się
Proszę nagłówek z projektu pierwszego połączyć z kolorystyką drugiego i układem z trzeciego
Dla tego ja od chyba 10 lat nie przedstawiam kilku projektów – to nie ma sensu, i skoro mam zrobić dla mojego klienta najlepszy z możliwych projektów to nie widzę możliwości zrobienia aż trzech najlepszych projektów (dobra argumentacja dla klienta).
4. Kiepskiej jakości zdjęcia produktowe dostarczone przez klienta
Uff … ostatnio miałem, właściwie mam bo projekt zniszczony przez klienta jak piłeczka pingpongowa lata od osób decyzyjnych zleceniodawcy do osób decyzyjnych zleceniobiorcy. Dla tego najczęściej zastrzegam że materiałów klienta mogę nie użyć – oczywiście kiedy dotyczy to produktów, już się tak nie da … można się posiłkować renderami 3D albo próbować zdobyć produkt aby go dobrze obfotografować … albo wywiesić białą flagę.
Szczęściem stocki są pełne i najczęściej da się zaprezentować coś alternatywnego co jakością odpowiada naszym standardom.
5. Partactwo web dewelopera
Zdarza się … tak się składa że wyspecjalizowałem się w projektowaniu jedynie grafiki a więc albo klient radzi sobie z kodowaniem i programowaniem na własną rękę albo mam osoby tym się zajmujące. W drugim wypadku rzadką są problemy (acz się zdarzają) ale w pierwszym naoglądałem się w swojej karierze nie jednego babola. Ratunkiem zawsze jest współpraca z kilkoma deweloperami i polecanie klientom właśnie ich usług.
6. Brak koncepcji klienta
Bardzo częste … na początku zero konkretów same ogólniki, ochy i achy, teksty w stylu
mam do pana pełne zaufanie, wiem że pan zrobi to najlepiej – proszę coś zaproponować
W trakcie nanoszenia uwag (najczęściej niekończącego się) robi się coraz mniej przyjemnie a i projekt po równi pochyłej traci jakość. Klient w trakcie pracy pozwala sobie dopiero precyzować własne oczekiwania, jakby na żywym organizmie, oczywiście nie przejmując się koncepcją a realizując swoje doraźne pomysły i przemyślenia. Powstaje kompletny miszmasz nie nadający się do publikacji w jakimkolwiek portfolio.
W takich wypadkach ja nie widzę innej opcji jak tylko podziękowanie klientowi na samym początku – nie da się na początku wyjaśnić procesu twórczego czy pojęć „spójność”, „jakość” … ja sobie daje spokój i odsyłam do kogoś kogo nie lubię (czasem nie mogę się powstrzymać przed i jestem wredny).
7. Postawa, chce mieć na stronie wszystko
W pewnym sensie jest to często połączone z poprzednim punktem
Nie wiem co chcę, to ja poproszę wszystko
i niestety częste. Szczególnie to dotyczy stron głównych … najzabawniejsze że później już kiedy rozmawia się o podstronach klienci już nie mają zielonego pojęcia co tam wstawić (bo wszystko mają na głównej). Spowodowane jest to najczęściej kompletnym brakiem wiedzy w jakim kierunku chce się iść, kto jest odbiorcą usług. Daje się ominąć ten problem wyciągając od klienta na początku informacji do kogo kieruje przede wszystkim ofertę – ten proces myślowy wtedy sobie nasz zleceniodawca uruchamia sam a nie testuje na projekcie.