W obronie lorem ipsum
Wiele słów o tym już napisana, prawie tyle co wody w Wiśle przez ostatnie tygodnie się przelało, lub jak kto woli „morze wypitej wódeczki” – czy dobrym pomysłem jest przedstawianie projektu graficznego z tym bardzo popularnym tekstem w łacinie czy może jednak trza poświęcić czas na pobawienie się w copywritera?
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit. Fusce non nisl felis. Ut molestie sodales ornare.
Na początku trzeba sobie zadać pytanie kiedy tak naprawdę pojawia się takowa łacina przy prezentacji … ano wtedy kiedy projektant nie ma zielonego pojęcia co dokładnie będzie w kolumnie z tekstem. Celem zastosowania tej „formułki” jest jedynie za symulowanie tekstu jaki się pojawi kiedy klient będzie wiedział co napisać. Teraz nasuwa się pytanie – skoro klient jeszcze nie wie w jaki sposób będzie promował, opisywał to coś co wymaga napisania najczęściej kilku zdań to … ? [takie niedomówienie]
Część twierdzi że powinniśmy to wiedzieć za niego … no ale Panie i Panowie
- 1) czy nie lepiej poświęcić czas na dopieszczenie spraw graficznych czy technicznych zamiast się bawić w zgadywanki czy w copywritera?
- 2) czy pisząc teksty z jakiejś dziedziny nie popełnimy gafy?
- 3) czy klient nie będzie oczekiwał nie tylko projektu ale i dostarczenia jeszcze zadowalających go treści?
- 4) czy klient nie skupi się na czytaniu a nie na projekcie graficznym?
Ok więc mamy dwie szkoły, jedna mówi żeby się nie przejmować i wlewać nieszczęsne „Lorem ipsum” (choć są tacy którzy twierdzą że trza wlewać fragmenty własnej literatury – np. „Pana Tadeusza” – co przemilczę) a druga mówi żeby sięgnąć wyżyn naszej inteligencji i samemu wymyślać teksty promocyjne czy pisać np. artykuły.
Moim zdaniem klient nie doceni naszych wysiłków, raczej zamiast tego zacznie nam wytykać źle wg niego postawiony przecinek albo że tekst nie jest napisany tak jakby tego chciał – doświadczenie mi mówi że częściej zamiast oglądać projekt będzie czytał teksty. Dodatkowo jakoś nie wyobrażam sobie żebym w jednej chwili na potrzeby projektu np. o „Przedsionkowy czynnik natriuretyczny” stał się w tej dziedzinie ekspertem (choć wiem że są takie oczekiwania) – gdybym potrafił napisać o każdym temacie tak jak profesorowie z wieloletnim doświadczeniem, specjaliści z każdej z dziedzin czy np. z punktu kobiet czy mniejszości seksualnych to poza bólem głowy bolało by mnie też co innego.
Klient bez wyobraźni wygeneruje nam więcej problemów mając niby gotowe teksty, a klient z wyobraźnią częściej będzie w stanie zrozumieć cel „loremipsumowania”. I mimo że się przychylam do tego że mniej profesjonalne jest wklejanie łaciny od tekstów docelowych to jednak skłaniam się do tego że jest to mniejsze zło dla projektu. W końcu nas klient też nie do końca profesjonalnie traktuje nie dając materiałów.