Jak powstaja opinnie o grafikach

Miałem wątpliwą przyjemność współpracować z firmą która wdrarzala mój projekt. Podczas 3 miesięcznej współpracy (trochę wymuszonej dbaniem o swoją opinnie) usłyszałem lub zobaczyłem 13 razy zdanie że tego się nie da zrobić/zakodować. 3x wiem że powiedziano jeszcze coś ciekawszego

Człowiek nie zna się na projektowaniu pod www i nie zna realiów kodowania i samego kodu. Takie rzeczy można ewentualnie w flashowej stronie robić a nie w projekcie kodowanym w HTML!

A rzecz dotyczyła renderowanych nagłówków stron, jedno-wyrazowych nazw działu w niestandardowym fonicie. Mi wystarczyło rzucić jedno słowo żeby zatkać „specjalistów” – SIFR.

Kompletnie nie przeszkadzało firmie deweloperskiej że co chwile udowadniałem że jednak posiadam wystarczające umiejętności aby ich zawstydzić. Ja bym się spalił ze wstydu ale „firemka” wybrana prze klienta nie mając dostarczanego zaplecza ratowala się zwalaniem winy za problemy na jedyna możliwą osobę – grafika.

Wkurzyłem się i zakodowałem za darmo klientowi stronę główną i kazałem porównać ilość linijek kodu, staranność, przejrzystość, wagę, przyjazność dla wyszukiwarek, szybkość ładowania, kompatybilność z przeglądarkami itd … wynik był ciekawy (czas wykonania też, moje pół dnia do ich tygodnia). Razem zrobiliśmy test, strona załadowała się 2x szybciej i reszta parametrów mniej więcej podobnie na korzyść mojego „dziełka”. Na koniec usłyszałem że gdyby nie ten test, to klient miałby o mnie kiepskie zdanie, bo uwierzyłby 3 ludzikom zajmującym się „profesjonalnie” kodowaniem niż grafikowi który przecież mógł odlecieć.

A najzabawniejsze w tym wszystkim że zakodowanie przez kodera, z mojego byłego zespołu, tej strony, to mój kod by zdyskredytowało jeszcze bardziej … ot dygresja.

A cała sytuacja powoduje u mnie uruchomienie procesu myślowego – skąd biorą się o mnie (czy dowolnym webdesignerze) negatywne opinie?

Klienci niezadowoleni – są i zawsze bedą, jedni swoje niezadowolenie wyrażą jedynie w korespondencji między nami, a inni będą chcieli się za swoje porażki podczas współpracy zemścić (oczywiście najczęściej bo nie przeczę że i mi zdarza się zawalić, zawsze staram się jednak przeprosić i rozliczyć, jeśli klient nie chce kontynuować i nie spotkałem się z negatywnymi opinniami, a raczej ze zrozumieniem … najczęściej).

Naciągacze – których pogoniłem, a zebrało się w portfolio kilkunastu już przez te kilkanaście lat. I powiem szczerze że najgorsi są ci którym odpuściłem jakąkolwiek walkę a jeno pozwoliłem sobie na publiczną połajankę. Od razu przypomina mi się IT Media które próbowało koniecznie zdyskredytować moją osobę po tym jak mnie oszukało a na koniec opublikowali „swoją” stronę jakoś takoś łudząco podobną do projektu który im zrobiłem … było jeszcze kilku pajaców ale szkoda słów na rozpisywanie się.

Konkurencja – dość często ktoś kto jest proszony o opinnie z branży wypowiada się negatywnie tylko dla tego że wykonalby coś inaczej albo żeby po prostu przystać. Uwaga, ja też kiedyś byłem bardzo krytyczny w stosunku do projektów konkurentów, dopiero z 3-4 lata temu zacząłem się zastanawiać przed ocena jak mogła wyglądać droga do realizacji projektu i ze coś co mi się nie podoba do końca może mieć jakieś specjalne przeznaczenie lub po prostu jest widzimisie klienta – teraz moje wypowiedzi są zdecydowanie bardziej stonowane a i lepszych ode mnie, nawet jeśli mi się coś nie podoba, nie krytykuje w ogóle.

Bezinteresowni – specjalna grupa „specjalistów” która sobie wzięła za punkt honoru wyrażania w sposób jak dla mnie nawet niecenzuralny i poniżej jakiegokolwiek poziomu, krytyki w stosunku do mnie i moich produkcji :) Jako że nie wierze w bezinteresowność to stawiam że grupa ta to frustraci którym usuwałem prace na digarcie albo których złapałem na plagiacie i nie darowałem. Pozostają jeszcze trolle, ale to temat rzeka który ominę.

Krytykowani – to dość ciekawe i przyuważyłem kilka dni temu jak pewien aktorzyna po mojej krytyce w dyskusji użył argumentów w stylu

nie podoba mi się portfolio, nieciekawe prace i nudny blog

i zdaje się że w jego mniemaniu to były argumenty dyskredytujące mnie jako oponenta w dyskusji. Raczej na pewno jeśli byłaby jakaś rozmowa w jego towarzystwie dotycząca designerów to postara się przedstawić prace oponentów w dyskusji z nim w świetle negatywnym … przynajmniej tych których zapamięta.

Choć na pewno istnieje grupa osób która po prostu nie akceptuje nas jako ludzi czy też nasze prace nie wzbudzają pozytywnych emocji.

Tagi: ,