Słoiczki kontra warszawiacy

Aż coś mnie potrząchło jak przeczytałem artykuł jak to rodowici warszawiacy wyśmiewają i kpią z biednych słoiczków – czytaj przyjezdnych. Nie znam żadnego rodowitego warszawiaka który by w jakiś nieprzyjemny sposób wyrażał się o takich osobach.

Ale wielokrotnie słyszałem niepochlebne słowa, czy nawet mocno wulgarne w ustach osób które mieszkają w „stolycy” już parę lat albo takich których rodzice się tu sprowadzili przed ich urodzeniem. No jak nic na usta się ciśnie

sami sobie zgotowali ten los

Problemem moim zdaniem jest tylko przypisywanie tych głosów i zachowań rodowitym warszawiakom.

Może powinienem zacząć od tego kto może się uważać za rodowitego Warszawiaka – ano taka osoba której co najmniej 2 pokolenia wstecz urodziły się w tym mieście. I nie jest tu istotne czy oba, wystarczy jedna linia. A więc jeśli nasz dziadek lub babcia oraz rodzic urodzili się w tym mieście, spełniamy definicję. Dla czego nie osoby które po prostu mają w dowodzie miejsce urodzenia? Oficjalnie nie wiem jaki jest powód, ale nie oficjalnie sam widzę że jedno pokolenie to zdecydowanie za mało żeby pozbyć się pewnych przyzwyczajeń i zwyczajów. A i nawet znam osoby mieszkające tu od urodzenia które mówią z naleciałościami z ziem ich rodziców. I nic w tym złego nie widzę, ale jak mi taki coś o rodowodzie palnie to nie omieszkam go wyprowadzić z błędu mimo moich uczuć.

Rodowitych warszawiaków już prawie nie ma – to jest gatunek na wymarciu. W warszawie podobno jest mniej niż 2% rodowitych warszawiaków, jeśli ktoś się zastanawia jaka jest tego przyczyna to wklejam zdjęcie poniżej.

warszawa2

Podczas powstania zginęło 16 tyś powstańców, 20 zostało rannych, w tym 5 000 ciężko. Niemcy celowo lub przypadkowo zabili nawet 200 000 cywilów. Do 550 tys. mieszkańców stolicy oraz około 100 tys. osób z miejscowości podwarszawskich zostało zmuszonych do opuszczenia swoich domów. Wojna przyniosła zniszczenie 84% zabudowy lewobrzeżnej Warszawy. A na koniec nowe władze pod czerwonym sztandarem dołożyły swoje 3 grosze do strat nie mówiąc o celowym zasiedlaniu stolicy elementem z poprawnym pochodzeniem.

Pozwolę sobie poteoretyzować i założę że po rzezi robotniczej woli, raczej większość, osiedlających się po wojnie, osób pochodziła z rejonów wiejskich.

A więc z dużą dozą prawdopodobieństwa można założyć że większość „warszawiaków”, w kręgu swoich bliskich znajomych, nie posiada nikogo kto może się pochwalić dziadem/pradziadem warszawiakiem.

Do warszawy ciągną na pewno bardzo inteligentni ludzie z prowincji, ale niestety przekrój jest raczej porównywalny z przekrojem całego polskiego społeczeństwa i ciągną też chamy i prostaki. A jakoś tak jest poukładane że ich najwięcej widać i słychać.

Takie jednostki można usłyszeć i zobaczyć wyjeżdżając gdzieś na odpoczynek do „kurortów” jak wstawione ogłaszają wszem i wobec że są one z warszawy i (w domyśle) ma się im buty lizać. Szkoda tylko że nieco zaciągają po np. lubelsku (co by nie było moja wybranka jest z Lubelszczyzny). Co gorsza wracając do siebie zachowują się nie lepiej :/ obnosząc się swoim nabytym pochodzeniem. Dzięki temu nie lubi się w kraju „warszawiaków”, i pisze się takie bzdury jak ten artykuł.