Ja to mam szczęście i to za darmo
Ze dwa latata temu zrobiłem projekt dla firmy z poza naszych pięknych granic. Projekt doczekał się akceptacji, ale nie płatności. Wpierw ochy, potem kilka uwag, następnie wicie się, brak kontaktu i na koniec „nie bierzemy projektu”. Ot u nas norma, ale u klientów z zagranicy – coś nowego. Przez pewien czas miałem wrażenie że polski pośrednik coś zawalił, albo nie dogadał …
Szczęście jednak się odwróciło! Firma, po sporym czasie, odezwała się do mnie bezpośrednio. Na wstępnie bardzo przepraszają, że tak wyszło i że z taką nietypową prośbą. Oni by chcieli ten projekt wdrożyć. Dalej się im podoba, dalej spełnia założenia i chcieli by lepiej zadbać o swój wizerunek. A skoro już go opublikowałem na behance i zdobył kilka wyróżnień
To my byśmy go wzięli, żeby się nie marnował tak, tylko my chcemy go za darmo
Nawet dostałem kilka argumentów dla czego za darmo chcą projekt który zamówili i zaakceptowali:
– projekt już opublikowałem
– i tak z tego nic nie mam
– oni nie mają kasy
Aż się zapytałem czy osoba odpowiedzialna za ten pomysł nie jest przypadkiem pochodzenia polskiego. Nie, w całości firma ma germańskie korzenie.
Zanim zacząłem odpisywać, sprawdziłem profil klienta. No i żal mi się tak go zrobiło – bida aż piszczy. Do tego stopnia, że biedny człeczyna (właściciel) musiał pojechać na jakąś rajską wyspę kokosy zbierać. A że wycieńczony głodowaniem to na plaży z jakimś szklanym pojemnikiem z palemką żebrze o datki. Normalnie jakbym był tam na miejscu (byłbym pewnie gdyby klienci płacili za wszystko) to bym mu pod tą palemkę nawet 1€ wrzucił.
Bardzo chciałem jakoś odpowiedzieć dowcipnie ale ile razy się brałem do pisania, tyle razy z prób odpowiedzi wychodził jeden wyraz. Włączył mi się jakiś translator normalnie, siada człowiek zaczyna pisać „drodzy państwo, propozycja nie wydaje mi się atrakcyjna i z przykrością odmawiam uprzejmej prośbie”, a potem czyta co napisał:
Spieprzajcie!
Backspace kilka razy naciśniety i piszemy od nowa. Może odpiszę im w języku Goethego, w sumie sympatycznie dostać wiadomość w języku ojczystym
Zieh Leine!
Na szczęście już dawno doszedłem do wniosku że pod wpływem emocji nie należy wysyłać maili. Dwa dni wystarczyły na opanowanie się i grzecznie (i również za darmo) odpisałem im że nie jestem skłonny przystać na ich propozycję bo:
– projekt już opublikowałem
– i tak z tego nic nie mam
– oni nie mają kasy