Think different
W 1997 roku Apple opublikowało reklamę która po raz wtóry zdefiniowała kierunek firmy. Przypomniała mi się ona podczas rozmowy o ratowaniu projektu składającego się z kopi pomysłów i stylu konkurencji.
Oto szaleńcy. Niepoukładani. Rebelianci. Łobuzy. Inni i niepasujący do otoczenia. Ci którzy widzą rzeczy inaczej. Ci którzy nie lubią zasad. Nie mają szacunku do zastanego porządku. Można ich cytować, nie zgadzać się z nimi, gloryfikować ich lub oczerniać. Ale jedyną rzeczą, której nie można zrobić, to ich ignorować. Bo z nimi idą zmiany. To oni popychają ludzkość do przodu. Chociaż niektórzy mogą zobaczyć w nich szaleńców, my widzimy geniusz. Ponieważ tylko ludzie, którzy są na tyle szaleni, by myśleć że mogą zmienić świat, zmieniają go naprawdę.
Dla czego mi się przypomniała?
W firmie w której miałem wtedy (wpis z przed sporego szmatu czasu) uratować projekt, prawie wszystko było poukładane: krawaty, funkcje, rezerwacje sal, biurka, zależności a nawet sposób na rozwiązywanie problemów nierozwiązywalnych. Poukładany też był projekt – zero własnej inwencji na rozwiązanie własnego problemu a praktycznie 100% kopiowane rozwiązań istniejących (bezpiecznych i sprawdzonych).
Choć firma od dwu lat nie potrafiła rozwiązać swojego „fuckupa” i zaprosiła mnie – jako speca od rzeczy niemożliwych i przecinania węzłów gordyjskich – oczekiwała że stanę się cichym szarym człowiekiem w szeregu który będzie robił to samo co zespół robił dwa lata … a magicznie problem sam się rozwiąże. Organizacja rozwiązywała swoje problemy standardowo, dosypując zasoby, dokoptowywując kolejne osoby do zarządzania lub poszerzając kompetencje obecnej kadrze. O dziwo (dla korporacji) efekt rozbudowy zespołu był odwrotny, a projekt leciał lotem nurkowym w kierunku ziemi z tępem w jakim zjadał budżet.
Bardzo szybko doszło do różnicy zdań. Projekt miał jedną szansę na to aby mieć choć nadzieje na zakończenie prac. Nadzieje dawało jedynie zakończenie dyskusji podczas niekończących się spotkań i wprowadzeniu kilku autorytarnych decyzji – nawet jeśli były by błędne, zgodnie z zasadą że lepiej popełniać błędy niż stać w miejscu. Lepiej jest stworzyć coś co działa i poprawiać w locie niż nie stworzyć nic dyskutując o najlepszym rozwiązaniu.
Nie czułem się kompetentny aby podjąć wszystkie decyzje ale UX / UI to co innego. Zdecydowałem się postawić na ostrzu noża swój angaż.
Zrobiliście 1000 spotkań które miały wypchnąć projekt na tory z tego bagna, projekt siedzi w bagnie jeszcze głębiej i oczekujecie że 1001 spotkanie go jednak wypchnie?
Równie szybko co dostałem wolną rękę, wypieprzono mnie z organizacji (oczywiście grzecznie z podziękowaniem, dobrą flaszką trunku i uściskiem ręki prezesa). Korpo nie znosi ludzi którzy dostają władzę i nie mają pleców, pod takimi kopie się dołki hurtowo i dołki zamieniają się w przepaście nie do przebycia. Ale się udało mi, spełniłem moje zadanie.
Zespół pociągnął projekt. Dostałem właśnie od prezesa info że jest onlinie, kolejną flaszkę z info że beze mnie by się nie udało. Satysfakcja prawie pełna … pełna by była gdyby nie NDA :D
PS. 26 luty 2018
Wpis był dłuuuuuugo w koszu. Ale ostatnie zderzenie Koleo i JustDrive z Państwowym Korpo PKO czy Orlen, wraz z moją obecną sytuacją przypomniało mi że pare lat temu miałem przemyślenia że Korpo praktycznie nie potrafi wyprodukować swoimi zasobami innowacyjnych usług. Potrzebują więc świeżego mięska, ale kultura i odpowiedzialność za swoje czyny w naszym kraju pozwala wyssać innowacyjność i wypluć podmiot który dał wkład. Sprawdza się od lat i nic nie zmienia.