Ten zły klient

Prezes mi zwrócił uwagę że z moich zapisków wywnioskować można jakich to ja mam okropnych klientów i prywatnie i czasem w firmie … trochę ma w tym racje bo dużo łatwiej w pamięć zapadają konfliktowe sytuację (wzbudzają też sporo więcej emocji) niż gładko zakończone projekty. Przyznaje że tych fajnych, gdzie z klientem pracuje się przyjemnie i efekt jest zadowalający, projektów jest znacznie więcej … ale co tu opisywać?

ddd

Głupoty czy fatalne pomysły zlecającego, spięcia w pracy przy psuciu koncepcji, decyzje i kroki Project Managerów które wywołują u mnie niepohamowaną potrzebę bicia głową w ścianę (koniecznie ceglaną) i niekoniecznie dla mnie niezrozumiałe bo zdaje sobie sprawę z ciśnienia wywoływanego przez i klienta i zarząd – acz z punktu designera nieakceptowalne, komiczne słowa czy zwroty zlecających, wymądrzanie się przy braku nawet podstawowej wiedzy nie mówiąc o poczuciu smaku czy znajomości trendów … to się samo jakoś tak opisuje. No ale fakt, trza trochę więcej optymizmu i pozytywnych wibracji – kończąc jakiś projekt z którego będę zadowolony pozostawię ślad w formie jakiejś pieśni pochwalnej na część współpracy z klientem. Tylko czy omijając wszystkie kaszany, koszmary i nie wspominając o nich nic pozytywnego też nie będę wskazywał negatywnych odczuć jakimi darzę zlecającego.

Zaraz się okaże że o mojej pracy nie powinienem się wypowiadać ani słowem. Tylko gdzie ja rozładuje swoje frustracje? Bo w firmie też jakoś nikt nie pamięta tych dobrych projektów a za to wciąż wypomina wszystkie popełnione błędy i babole jakie musieliśmy wypuścić.

Tagi: