Zmeczenie materialu
Czasem człek ma taki etap w życiu zawodowym że ma ochotę pieprznąć wszystko w cholerę i zacząć kopać rowy – przynajmniej wiadomo jaka norma jest, 100 metrów wykopiesz i fajrant, a nie że przyjdzie ci 4 majstrów i każe wykopać 8 rowów w 8 miejscowościach w 8 minut. Mam dość, lecę na pysk, marzy mi się parę dni w ciszy i głuszy. Podobno koniecznie trzeba odpocząć od pracy i nerwów … szkoda że nie dotyczy to wszystkich.
eeee … panie majster … eeee … dana rura jest do niczego
Dziś mam taki dzień, teoretycznie jak każdego dnia rano wygrzewanie w wannie pleców żeby przestały napieprzać, jak bozia da to bez łykania przeciwbólowych udaje się wybrać z domu … a jak nie da, to jeszcze śniadanko żeby nie na pusty żołądek i garść tabletek. Co prawda przez ostatnie dni w pracy się nie pojawiłem (o zgrozo! już się nasłuchałem), acz albo leżałem naprawdę w kiepskim stanie w łóżku albo klepałem zdalnie parę projektów do firmy popijając antybiotyki – ale to nie to, niby nie na miejscu a dalej w kieracie i dalej nerwy.
Zapieprzam na 120% obrotów od 8 miesięcy, nie pamiętam takiego płodnego i męczącego okresu, może gdyby to była sama kreacja a nie pilnowanie wszystkiego i martwienie się o wszystko było by fajnie – ale nie jest, czuje się wypluty i zużyty na maksa. Szczęście że loty nie na tym samym poziomie co samopoczucie (już dawno stwierdziłem że u mnie zmęczenie powoduje wzrost kreatywności i narzekania też). No i na koniec słyszę słowa których w życiu bym się nie spodziewał … no ale biznes jest biznes i nie ma miejsca na sentymenty (jak to mi ktoś powiedział).
Nie jest przyjemnie od dawna, ludzie w koło kłamią, podlizują się a przede wszystkim kopią dołki pod innymi – jakby mogli to by pozarzynali się nawzajem, byle dostać pochwałę, byle winą obarczyli kogo innego. I nie ważne czy to polityk, konkurent czy współpracownik. A na mnie kłamstwo, chamstwo i podłość działa jak płachta na byka … wtedy miszowi włącza się kałach i leci ostra amunicja w formie słów gorzkiej (przynajmniej moim zdaniem) prawdy okraszonej epitetami.
Jestem rozżalony :( Nikt nie przyznaje się do winy ale do mnie pretensja że nie biorę porażek na klatę, wszyscy chcą podejmować decyzję i żądają wykonywania poleceń ale przy odpowiedzialności to już tylko paluszkiem wskazują innych, wszyscy podkopują głośno i publicznie autorytet a opierdol za wysłanie maila z CC nie do tej osoby gdzie wyraża się inne zdanie, człek wysyła ocenę zespołu włącznie z własną samokrytyką to się wszyscy chwytają tych zdań tylko z hakami na misza. Nikt nie pamięta jakim chamstwem ktoś się wykazał po tym jak siedziałem 70h non-stop żeby mu tyłek uratować za to pamięta się moje słowa „spierdalaj”. W ZigZagu choć krzesłem dostał krewniak prezesa to i szef poklepywał po plecach wiedząc gdzie racja leży, nie ważna była forma czy słowa a interes i słuszność działania.
Teraz w życiu to trza być albo erudytą/wazeliniarzem/politykiem/cwaniakiem/negocjatorem/oszustem/omnibusem/kłamcą/czarusiem albo chuliganem (ten to wali prosto z mostu, precyzyjniej: między oczy), a jak nie to jest się naiwniakiem – idealistą. Ale co ja się dziwię, zawsze wszystkim powtarzam że pracodawca nie pamięta że przez pół roku zostawało się po godzinach, pamięta tylko że się 2 dni temu spóźniło do pracy godzinę, taka fajna pamięć wybiórcza.
Kali ukraść krowę – dobrze, Kalemu ukraść krowę – źle
Człek ma chyba ze 200h nadgodzin za ten rok a słyszy że ma pracę w dupie … skoro taka opinia jest to zamiast się przejmować może warto pójść tą drogą? Szczególnie że ja tu od wczoraj
jestem tylko od robienia projektów
… żona i dziecko z tego powodu będą szczęśliwsze.
Przeca jak naprawdę będę miał w dupie to się nic nie zmieni poza moim spokojem! Upssss ale nie powinienem tego głośno mówić … bo co nie powiedziane głośno to podobno nie istnieje. W sumie to nawet lżej mi i może w związku z tym że nie mam już zespołu pod sobą to dostane urlop? Chyba że urlop na czas nieokreślony hahaha.
A teraz na dobranoc drogie dzieci pocałujcie misia … ale mnie korci ;)
Tagi: ludzie, praca, zmęczenie