Bycie freelancerem

Od przemiłej Pani redaktor z Gazety Wyborczej dostałem kilka pytań uzupełniających pewien tekst z tegoż bloga który chciała przedrukować w dodatku „Praca”. Odpowiedzi pokazały się w formie, lekko mówiąc, „szczątkowej” a ja nie lubię marnować słów które wypluwam więc podzielę się tu pełnymi odpowiedziami. A więc pierwsze pytanie:

Bycie freelancerem w Polsce to walka o przeżycie? Klienci traktują Was serio czy może niektórym się wydaje, że jedną osobę łatwiej oszukać niż np. firmę?

Zdecydowanie w swoich działaniach nie widzę jakiejś „walki o przeżycie”, wydaje mi się że „bycie freelancerem” to normalny zawód z minusami i plusami związanymi z jego sposobem wykonywania i charakterem. Jeśli się zaprezentuje swoje umiejętności w odpowiedni sposób to klienci (w większości) albo nie widzą różnicy albo nie sprawia im to różnicy. Są oczywiście i tacy którzy celowo szukają freelancerów, mając świadomość że ich usługi są nieco tańsze a jakość ta sama.

Traktowanie przez klienta jest różne i mając doświadczenie pracy i na etatach i jako freelancer mogę powiedzieć że jest to zależne od zleceniobiorcy. W firmie jeśli osoba odpowiedzialna za kontakt z klientem pozwala sobie wejść na głowie, to relacje będą mało przyjemne. Wystarczy zaakcentować to że przepływ pieniędzy nie oznacza zależności, a jest to normalna wymiana handlowa między stronami – pokazać że jest się partnerem biznesowym a nie służącym. Oczywiście zdarzają się klienci którzy hołdują zasadzie „płacę więc wymagam”, ale freelanc ma tą zaletę że można w grzeczny sposób skierować delikwenta w kierunku drzwi wyjściowych. Ten szacunek do nas czy naszej pracy zależy tylko od nas samych.

Czy oszukać jest łatwiej? Nie zauważyłem takiej różnicy. Podczas rozmów z ludźmi z branży posiadającymi też swoje firmy da się zauważyć że procent klientów którzy są nieuczciwi, czy np. nie płacą w terminie jest podobny wszędzie. Dodatkowo człowiek po jakimś czasie zdobywa doświadczenie i od razu czuje nosem że coś nie gra – podniesienie (lub też sam fakt) zadatku najczęściej weryfikuje uczciwość klienta. Za to w razie jakiegoś konfliktu klientowi wydaje się że łatwiej naciskać czy nawet szantażować. Tu będąc freelancerem trzeba być też po trochu i prawnikiem i psychologiem i bardzo cierpliwym, odpornym człowiekiem … albo odpuszczać.

Różowo nie jest, ale też nie mega trudno – w tej branży w jakiej działam wystarczy talent, odrobina samozaparcia i kompletny brak skromności :)

I kolejne pytanie:

Zna Pan powiedzenie „Freelancer to bezrobotny, tylko, że z Warszawy”? Może Pan to skomentować?

Nie znam. Mogę przypuszczać że po prostu w Warszawie jest spora liczba freelancerów i złośliwi twierdzą że nie mając pracy szukają fuch. Ale moim skromnym zdaniem wygląda to trochę inaczej – nawet osoby posiadające prace w dobrych agencjach, na dobrych stanowiskach dalej freelancują. Jedni dorabiają do pensji inni (jak np. ja) robią to dla zachowania pewnej higieny i odskoczni od korporacyjnych standardów.

To powiedzenie wyraża pogardę dla tej formy wykonywania pracy (a jeszcze dodatkowo pejoratywny, jako że warszawiaków się nie lubi poza granicami naszego miasta) i samo stwierdzenie że obie formy można ze sobą porównać powoduje że jest nieprawdziwe. Różnica jest jedynie taka że freelancer nie dostanie największych projektów, ze względu na niskie moce przerobowe. Duże firmy zlecające duże przedsięwzięcia szukają dużych firm które posiadają odpowiednią liczbę pracowników aby wykonać w krótkim czasie zadanie. Ale już np. agencja otrzymującą takie zlecenie, potrafi elementy podzlecać wolnym strzelcom.

Kolejna odpowiedź nadaje się na nowy wpis co uczynię/popełnię za chwil kilka.

Tagi: , , , , ,