Klienci nie są gotowi na żadne innowacje
Dla każdego klienta (oczywiście zgodnie z definicją – zdarzają się wyjątki) innowacja to zrobienie na przykład strony takiej samej jak jego konkurencja. Niestety w briefie zawsze takie działanie nazywa innowacyjnym lub świeżym podejściem. I dla niego to jest innowacyjne! Ale w naszych główkach roi się od razu od pomysłów które mogą zmienić świat.
Może powinienem to ograniczyć jeszcze do terytorium naszego kraju. Za granicą rozmowa jest łatwiejsza a argumenty są przyjmowane jak od specjalisty z danej dziedziny ale … wtedy po prostu klient mniej w briefie opowiada jak to chce być nowoczesny i „do przodu”.
W mojej karierze designera spotkałem się tak naprawdę z kilkoma firmami które innowacyjność pojmowały zgodnie z znaczeniem tego słowa. Reszte można określić jedynie jako mniej lub bardziej zachowawcze. No niestety zrobienie czegos co już ktoś ma nie można nazwać innowacyjnym. Przyswojenie sobie tej informacji spowoduje zaoszczędzenie kupy czasu i pieniędzy, nie wspominając o nerwach.
A więc jak czytać to słowo kiedy dostajemy je w mailu/briefie? Na przykładzie strony www:
Innowacyjność dla klienta to zmiana jego strony z takiej jaką ma od 15 lat na taką jak konkurencja ma od lat 5
To przecież dziesięcioletni skok! Może jest to przejaskrawienie mocne, ale pokazuje jak to wygląda w życiu naprawdę. Z przykładów z ostatnich miesięcy wezmę firmę ktora pokazywała naprawdę innowacyjne projekty jako wzór do naśladowania szukania nowych rozwiązań, zarzekała że chce coś innego, nowego i innowacyjnego. A na koniec okazało się że chcą plagiat jednej ze „wzorcowych” stron. Szukali całego mnóstwa argumentów i różnych słów nie zawierających słowa plagiat. Nie zrobiliśmy tego projektu, wykonaliśmy wszystko co było w umowie z sporą nawiązką. Nie otrzymując akceptacji żadnej 3 propozycje z wymaganych dwu odstąpiliśmy od umowy. Ostateczny projekt okazał się przeróbką istniejącego serwisu.
Kolejny z życia wzięty przykład, w briefie słowotok o innowacyjności – „design”, „styl”, „nowoczesność”, „młody i wymagający odbiorca” po zaprezentowaniu projektu klapa. Słowa które usłyszeliśmy były jak zimny kubeł wody. I nie jest istotne że projekt dostał już parę wyróżnień – klient go nie kupił, mimo że spełniał dokładnie jego wymagania. Jego wybór padł na coś tak okropnego i żałosnego że tu po zimnym prysznicu, szczęka opadła do podłogi.
Dwie porażki w roku wystarczą, przyjrzałem się samokrytycznie do naszych działań i poza tym że projekty ciut wybiegały w przyszłość nie znalazłem żadnych uchybień. Na warsztat wziąłem też inne projekty w których bardzo często fajne rzeczy są przez klientów zmieniane na te mniej fajne – wszyscy to znamy. I powód wydaje się być jeden, coś nowego kompletnie nie spotyka się z ich przychylnością. My będąc na fali patrząc się na czołówkę innowacyjnych korporacji jak i np start-upów jesteśmy lata świetlne przed rozwojem i przyzwyczajeniami śmiertelnika. Oni na sporą część tego co robimy są nie gotowi.
Tu jeszcze jeden przykład, na mniejszą skalę – pół roku przed przeciekami dotyczącymi iOS 7 zaproponowaliśmy klientowi w aplikacji na iPhona płaskie menu, nawigację i kilka ikon bardzo schematycznie potraktowanych. Klient absolutnie i z „oburzeniem” odrzucił innowacje. Będąc w dobrych stosunkach, ostrzegłem go że wróci do nas za pół roku do maksymalnie roku … wrócił po 10 miesiącach żeby zrobić mu flat. Człowiek musiał przejść pewną drogę, za to my dostaliśmy większy kredyt zaufania, mimo że z ciężkim sercem dodawaliśmy grandienciki i cienie.
PS. po przeczytaniu wywiadu z Januszem Żebrowskim
Podpisuje się pod tym artykułem obiema „ręcami”. Brak zaufania zlecającego do wykonawcy, ale i w drugą stronę również, blokuje jakąkolwiek innowacyjność. Bezpieczniej właśnie jest zamówić coś co się zna niż powieżyć własną markę komuś kogo wybiera się do realizacji zadania. Jeśli realizujący zlecenie pokazuje coś czego klient nie zna i zachwala jako innowacyjne i przynoszące zyski/oszczędności to tylko i wyłącznie właśnie ten brak zaufania może powodować obawy klienta.
Brak zaufania jest właśnie przyczyną tego wszystkiego co wyżej napisałem, że klienci wolą zachowywać się zachowawczo, nie stać ich na spojrzenie razem z partnerem w przyszłość. Czy sobie w głowie w takich wypadkach myślą
chce mnie ten pie*** projektant przekręcić na pewno
Czy jest to już zachowanie zakodowane i nie poszyte żadną myślą – nie wiem. Wiem że ja też nie mam zaufania, jeśli coś podczas realizacji projektu wymyślę innowacyjnego zastanawiam się głęboko czy aby nie zachować dla siebie pomysłu bo nie daj Boże trafiłem na kolejnego klienta który będzie chciał wywinąć numer.