Zdecydowany klient to skarb

Zamówienie: projekt aplikacji w której użytkownicy robią zdjęcia pewnym produktom i dzielą się nimi z innymi, dodatkowo oceniając i zgarniając jakieś nagrody. Koncepcja aplikacji leci do klienta, w pierwszej chwili zachwyt :) Zadowoleni zastanawiamy się którą by tu funkcjonalność dać na warsztat teraz, ale przerywa nam klient który chyba otrzymał „dobrą radę” od żony/sekretarki/pana Heńka:

Szanujmy się

Zadzwoniła do mnie pewna producentka filmowa aby wykonać dla realizowanego przez nią programu aplikację. Zanim cokolwiek powiedziałem sprawdziłem ją czy aby na pewno producentka, czy to nie ściema. Fakt, pani Patrycja produkowała „znane” programy a toto coś dla czego mam zrobić appkę faktycznie jest w kilkunastu krajach (oczywiście licencja amerykańska). Ok to można pogadać.

Znowu mi nie wyszło ;)

Projektując aplikacje nie opieram się na makietach jak na jedynie słusznych wytycznych, a jedynie przyjmuje do wiadomości sugestie co do rozwiązań. Zawsze jeśli znajdę lepsze rozwiązanie je proponuje – takie zboczenie kogoś kto już trochę tego natłukł.

Co mnie wkurza przy współpracy z amerykanami

Mam wrażenie że nie ważne co pokażę, czy to będzie największe dzieło mojego życia czy największy gniot, zawsze po drugiej stronie jest zachwyt a następnie prośba o zmianę … wszystkiego.

Precyzyjne pytania i precyzyjne odpowiedzi

Zapytań mam dużo, o wiele za dużo żeby odpisać zawsze na wszystkie nie wspominając o przerobieniu. Część klientów na etapie wstępnej selekcji udaje się zaszufladkować (fajni, konkretni, cwaniacy, oszuści). Niestety są dwie grupy klientów, które stanowią większość wszystkich zapytań, których nie potrafię odpowiednio skatalogować po samym zapytaniu. Część z tej grupy to tacy którzy po prostu się nie znają na projektowaniu, a część to tacy którzy udają znawców :D

Klientom z Polski mówimy do widzenia

Po raz kolejny bardzo nieprzyjemnie się przejechałem na kliencie z naszego krajowego bagienka. Firma poważna, klient wręcz z najwyższej półki a tu zagranie jak u „wielkiego” prezesa z Koziej Wólki (bez obrazy dla prezesów z Wólki) – psd dostarczony, projekt wdrożony to można negocjować zmniejszenie budżetu.

Deadline a niekończące się uwagi

Podczas „przypiwnych” dyskusji w gronie zacnych ludzików z branżuni podzieliliśmy się kilkoma spostrzeżeniami na temat nowych sposobów klientów na obniżanie kosztów projektowania (acz zapewne nie tylko). Nastała moda na bardzo rygorystyczne przestrzeganie deadlinów przez zamawiającego ale jednocześnie dawanie np uwag (wymagających, przykładowo 2 dni na wykonanie) do projektu na kilka godzin przed terminem.

Schizofrenia – klientów

Od niedawana zacząłem przed publikacją, na behance.net, pokazywać prezentacje klientom. Sprawa ciekawa, wszyscy się podniecają i chcą albo zablokować albo przeciągnąć … ale ja chciałem o jeszcze innym napisać. Dwu klientów kategorycznie zabroniło pokazywania po czym opublikowało je na swoich stronach. I nie projekt a całą prezentację od A do Z, która bezsprzecznie jest osobnym dziełem. W obu wypadkach argumentów wyjaśniających dostałem tyle żeby wystarczyło wytłumaczyć i 50 klientów. Obaj, zakaz publikacji, jako pierwszy argument podali zabezpieczenie […]

Klienci nie są gotowi na żadne innowacje

Dla każdego klienta (oczywiście zgodnie z definicją – zdarzają się wyjątki) innowacja to zrobienie na przykład strony takiej samej jak jego konkurencja. Niestety w briefie zawsze takie działanie nazywa innowacyjnym lub świeżym podejściem. I dla niego to jest innowacyjne! Ale w naszych główkach roi się od razu od pomysłów które mogą zmienić świat.

Brutto czy netto, czyli kolejny rodzaj cwaniactwa

Dziś podczas rozmów z ludźmi wypalił temat pytań klientów o cenę – brutto czy netto? Wszystcy normalni ludzie rozliczają się w kwotach netto, podatek i tak się oddaje w tej czy innej formie więc po co te pytania? Moim skromnym zdaniem są dwa możliwe powody: