Szanujmy się
Zadzwoniła do mnie pewna producentka filmowa aby wykonać dla realizowanego przez nią programu aplikację. Zanim cokolwiek powiedziałem sprawdziłem ją czy aby na pewno producentka, czy to nie ściema. Fakt, pani Patrycja produkowała „znane” programy a toto coś dla czego mam zrobić appkę faktycznie jest w kilkunastu krajach (oczywiście licencja amerykańska). Ok to można pogadać.
Dowiedziałem się trochę więcej o programie, o tym że w naszym kraju będzie to nowatorskie podejście jakiego w innych nie było (oczywiście na ile o licencjonowanym programie można mówić nowatorski). Nie obyło się bez kadzenia, podobno producent amerykański wybrał mnie na behance do realizacji zadania. Usłyszałem też że Pani się pod tyłkiem pali i na za tydzień muszą mieć już koncepcje wstępną. Dobrze, mogę się pochylić na briefem, niech Pani śle. Dostałem natychmiast:
Prosimy o przygotowanie 3-4 propozycji logo w różnych wariantach kolorystycznych […] Termin: do czwartku, 25 września 2014.
Nie wspominając o drobnej różnicy jednego dnia w deadline i że zamiast aplikacji mamy logo to na podstawie briefu doszedłem do 3 wniosków:
– to konkurs rozesłany pewnikiem do kilku lub kilkunastu grafików
– na koniec sobie coś klient wybierze, znaczy połączy co najmniej 2 koncepcje
– oczywiście do tego konkursu podchodzę za darmo
Pewnikiem powinienem sikać pod siebie z radości że ktoś realizujący program telewizyjny raczy się do mnie odezwać i zaprosić do współpracy. To przeca nobilitacja, i „szansa dla mnie”. Jeszcze dowiedziałem się że graficy telewizyjni „kompletnie są do dupy”, w trakcie rozmowy udało mi się wyjaśnić że Pani nie chodzi że są „do dupy”, tylko że nie czują tematu. Ale mają zapewne jeden atut, dla Pani są darmowi (a przynajmniej nie generują dodatkowego kosztu).
Grzecznie odpisałem po kilku godzinach pani, która zapewniała że jest 24h na dobę dostępna. Wyjaśniłem w 3 punktach że przez 6 dni nie da się zrobić 3 czy 4 projektów na poziomie, jeszcze w kilku wersjach kolorystycznych. Że myślę że wysłała ten sam brief kilku osobom, i że nie lubię konkursów … a szczególnie tych gdzie klient nie ponosi żadnego ryzyka finansowego i oczekuje że wykonawca, go weźmie na swój garb.
Na potwierdzenie że mam rację, pani nie raczyła odpowiedzieć przez 3 dni. Tak jakby już jej się przestało palić pod nogami … albo jacyś szczęśliwcy już coś po nocach dłubią.
Szanujmy się!