Jestem jednak korektorem
Od roku obserwuję coraz większą ilość pretensji do błędów stylistycznych, literówek czy ortografii w projektach które oddaje (co prawda dotyczy to wielu innych dziedzin ale dziś rozmawiałem o tym z PMO a na koniec dnia znalazłem ciekawy wpis o onanizmie językowym i dyskusję pod nim).
Szczytem kretynizmu było parę lat temu odrzucenie projektu graficznego bo w przykładowym tekście (przysłanym zresztą przez klienta) była literówka – projekt autentycznie został odrzucony, a w następnym wszystkie teksty zamieniłem złośliwie na ciąg „X”-ów ze spacjami … i projekt przeszedł. Normą są też pretensje że w projekcie pojawiają się jakieś niezrozumiałe teksty w stylu „Lorem ipsum”, i nikt nie może zrozumieć że jak skupiam całą uwagę na projektowaniu graficznym to nie ma miejsca na zastanawianie się „do jasnej cholery skąd ja mam wziąć przykładowe niusy o kamicy dróg żółciowych. Gdzieś rok temu chyba dostałem też zarąbistą uwagę:
Proszę uważniej czytać teksty które przesyłam a które Państwo wprowadzają bo przepuszczacie literówki
Gdyby nie PM pomiędzy mną a klientką wręczyłbym dodatkową fakturę za korektę (co zresztą uważam do dziś że powinno nastąpić). Co by było zabawniej uwaga skierowana do działu graficznego mimo że teksty wprowadzał zupełnie ktoś inny :D
Niestety uwagi te za w pełni słuszne uważają osoby decyzyjne i co jakiś czas okazuje się że jednak dział graficzny powinien robić korektę wszystkich tekstów jak i np. dbać o stylistykę, jakość czy odpowiednie nazewnictwo leków, substancji farmaceutycznych czy chorób włącznie z nazewnictwem łacińskim. Kiedy sfrustrowani siedzimy i studiujemy teksty klienta, „poradniki domorosłego lekarza” czy latając jak kot z pęcherzem i prosząc się redaktorów żeby nam powiedzieli co to choroba Rendu-Oslera-Webera, chcąc sprawdzić jaki ma skrót i czy akurat artykuł jest dobrze dopasowany do tytułu i tracimy czas zamiast zajmować się produkcją.
Czytając, po dłuższej przerwie, blog reklama po korekcie i te idiotyczne komentarze mówiące że jak robisz błędy to dupa z ciebie nie dziennikarz czy copywriter przeżywam małe de jawu. Większość osób w dziale jest dyslektykami i dysgrafikami … czy to nas jako grafików dyskredytuje? Chyba tak, chyba że może ktoś wpadnie wreszcie że grafik czy koder to nie orkiestra od wszystkiego i może by warto zatrudnić korektora i dodać do oferty korektę tekstów. Klient nie zamawia korekty i nie płaci – jego problem sprawdzić a nie poświęcać nasze kolejne godziny, a koniec końców powodować frustracje bo napisało się ŹŻWZC zamiast ŻŹWZC w projekcie strony i w kosztach wychodzi że zamiast 15h robimy projekt graficzny 60h.
A dziś jeszcze, prosto w twarz, usłyszałem też od PO PMO że grafik powinien też być Project Managerem … ktoś ma jeszcze jakieś pomysły co mam robić więcej?
Tagi: błędy, grafika, korekta, praca, problemy, spięcia