Kolejna potyczka z klientem
Reakcja na opisaną wczoraj historię uzmysłowiła mi że takie życiowe przygody trza jednak zapisywać … szczególnie że parę dni temu na wspominki się nam zebrało i parę takowych zdarzeń w pamięci się odświeżyło.
A więc pewnego pięknego, słonecznego dnia w tej samej firmie (ZigZag) wpada klientka, z rozwianym włosem, dostarczyć zgodnie z umową materiały w formie elektronicznej, wali na stół z ryzę papieru zapisaną ręcznie, jakieś notatki, wycinki …
grafik: Proszę Pani, ale te materiały wg. umowy powinny być dostarczone 2 tygodnie temu i w formie ELEKTRONICZNEJ.
klientka: To znaczy że ja mam je napisać w komputerze i przynieść?
grafik: Dokładnie tak.
Kobity nie ma ze 2 tygodnie, w końcu wpada zaganiana jak zwykle i trzask ryzę papieru wydruków na biurko …
grafik: Co to jest?
klientka: Materiały!
grafik: Ale miały być w formie elektronicznej …
klientka: Są, przepisałem na komputerze, wydrukowałam i oto one.
grafik: Ale „forma elektroniczna” to znaczy „plik”, który ja teraz mógłbym otworzyć na swoim komputerze. Proszę ten plik z którego pani to wydrukowała zapisać nawet na dyskietkę i przynieść go nam.
klientka: ale ja nic nie zapisywałam, wydrukowałam i zamknęłam komputer …
Zlitowaliśmy się, ocr’em się poleciało i ktoś w firmie zrobił korektę, śmiechu mieliśmy jak się drzwi zamknęły multum :)