Powrót pociągiem z nad morza
Spędziłem naprawdę udane 3 dni nad „duzią wodą” jak mój synek określił kawałek wybrzeża, cytując Filipka dalej mogę powiedzieć „fajno tu” było. No ale nie to dziś mnie rozbawiło/przeraziło (* niepotrzebne skreślić) ano w pociągu nad ranem miałem ci ja rozmowę z „biznesmenem” łkającym mi w rękaw jakie to on ma problemy z grafikami.
Wsiadłem sobie ja do przedziału – a sypialny wagon zamówiłem co by być w pracy wypoczętym a nie wymemłanym niczym podróżny zatłoczonych wagonów obok – w Kołobrzegu a że niemożebnie zmęczon byłem szybko ulokowałem się na swoim miejscu i wypinając świeżo kąpane cztery litery w słonej wodzie odpłynąłem w rytm stukotu kół. Jak przez mgłę pamiętam że na następnej stacyji dosiadł się ktoś, rano widząc na wieszaku ubranie z 4 paseczkami i logami znanych firm sportowych pomyślał ja że mam za towarzysza buraka jakowegoś. Rzuciwszy „dzień dobry” i słysząc głuchą ciszę w odpowiedzi szybko pomknąłem do łazienki, niestety poranną toaletę skończyłem 1,5h przed przyjazdem a tam w przedziale i telefon i książki – odważnie i niezrażony pierwszym kontaktem wtargnąłem i tu zaskoczenie – nawiązała się rozmowa. Wpierw była o niczym ale w którymś tam zdaniu wymieniając się informacjami o swoich profesjach zupełnie niepotrzebnie rzuciłem żem grafik komputerowy i projektuje strony, i się zaczęło …
Mój rozmówca okazał się rzutkim (wg jego mniemania) właścicielem 2 firm, z czego jednej przynoszącej mu milionowe zyski rocznie (ja bym się nie chwalił gdybym miał takie zyski) który właśnie dla tej swojej firmy robiącej coś tam z aluminium i produkuje właśnie wraz z jakimś grafikiem stronę www. Biedaka paskudny któryś tam z poprzednich grafików zostawił w pół drogi z projektem którego nie jest w stanie skończyć mimo że „zatrudnił” już czwartego wykonawcę. Tak mi się zrobiło „żal” człowieka, że spróbowałem dociec gdzie leży problem.
Facet zaczął oczywiście od ogłoszenia konkursu gdzie miał wybrać najlepszy projekt a wybrał najlepszego (pewnie też najtańszego) designera od którego zażyczył sobie 4 nowe projekty w tym momencie przestało być mi żal człeka że trafił na grafika z muchami w nosie. Z tych 4 projektów do zaakceptowania był podobno jeden ale i tak nasz rzutki biznesmen musiał dawać rady designerowi który po pół roku przestał się odzywać (kasy nie wziął żadnej a gość twierdzi że będzie żądał od niego odszkodowania za stracony czas). Następni których znalazł albo mu polecono po krótkiej współpracy również dawali sobie spokój.
Ubawion historyją jak to bezczelnie za zmianę kolorystyki projektu nicponie zwący się dumnie designerami żądali od biednego przedsiębiorcy dodatkowych pieniędzy postanowiłem kontratakować. Rzekłem że zapewne z 4 projektów przedstawionych mu kazał z każdego coś wybrać i połączyć, że jak coś zmienił w projekcie i dostał wynik zmian to najczęściej był rozczarowany pracą grafika i słał nowe wytyczne mające wg niego poprawić to co spaprał grafik. Że ma wizję projektu ale nie potrafi jej z wizualizować ani opowiedzieć dla tego zatrudnił specjalistę który nie do końca realizuje jego pomysły i plany. Że on najlepiej wie jak powinien wygladać jego serwis www bo on przecież najlepiej sprzedaje w realu swoje usługi. Facet czerwieniał i myślałem że albo się dla mnie to źle skończy i dostane w pysk albo rzuci mi się na szyję bo znalazł godnego następce poprzednich partaczy … więc przerwałem
Ja muszę zobaczyć zmiany które wprowadzam bo przecież ja nie mam wyobraźni plastycznej i nie wiem jak dany pomysł się sprawdzi
Na luzie już się wypytałem o projekt, co obejmuje (sporo włącznie z zaprojektowaniem wyglądu aplikacji www do zamawiania z magazynów elementów, nie licząc takich głupot jak forum, poradniki, konta, wiadomości …) co by dostać propozycję skończenia tego czegoś – ugryzłem się w język do krwi żeby nie opluć człeka parskając głośnym śmiechem. Ale zabrnąłem już tak daleko więc spytam się o cenę, dla ciekawości …
300-500zł to ja mam na cały projekt, a tu trzeba tylko skończyć i troszkę pozmieniać żeby to wyglądało jakoś więc 100-200zł … ale brutto!
Panu ślicznie podziękowałem nie informując go, mimo usilnych próśb o mój cennik, za ile ja mogę skończyć jego genialną wizję.
– Ile da więcej zysku Pańskiej firmie zaistnienie w internecie
– No wydaje mi się że z 200-400tyś rocznie
– Czyli za 200 000 zysku w pierwszym roku chce pan dać komuś 100zł?
– To jest mój pomysł i praktycznie ja wymyśliłem wszystko, zresztą to ja zatrudniam i ja dyktuje warunki!
– I takie ma Pan usługi jakie oferuje warunki, zawsze może Pan zrobić sam wszystko i nie trzeba będzie wydawać tak niebotycznych sum.
Nie powiedział „do widzenia”, zamajaczyła tylko jego śnieżno biała bejsbolówka z logo Audi w korytarzu, przepychająca się wśród czekających na wyjście z wagonu na dworcu Centralnym w Warszawie … obym nie trafiał na takich buraków.