Madame klient, cd 1
A nie mówiłem że temat wróci :D madame postanowiła „sprostować” moje słowa – niestety zrobiła to w moim portfolio odnosząc się do wpisu na blogu. Mnie to nie pasuje ale z chęcią odpowiem tutaj na wszystkie zarzuty. W sumie to będzie chyba nudne ale jak się powiedziało A to trzeba i B.
Wróćmy na chwilę do przeszłości, oto mail jaki wkleiłam Panu na facebooku:
Witam pana,
Wydaje mi się, że nie ma sensu dalej przedłużać naszej współpracy, nie podoba mi się sposób w jaki Pan traktuje mnie jako klienta, wysyłam maile, nigdy Pan nie odpisuje, wszystko się przeciąga w czasie.
Wypada prowadząc interesy (jakie by nie były) napisać COKOLWIEK, (że sie dostało maila i że sie tym zajmie tego i tego dnia, a innego wyśle propozycję, etc.) Sposobów kulturalnych jest cała masa, wystarczy chcieć i nie chodzi o dyspozycyjność całodniową bynajmniej.
Pozdrowienia,
Agnieszka Lipińska „
Cóż a czy to przypadkiem koniec korespondencji? Na moje niewprawne oko jeszcze wymieniliśmy kilka zdań, zanim Pani sobie zamilkła i nie raczyła odpowiedzieć ani na mail, ani na wiadomość na Facebooku ani na telefon. Dodajmy że ja nie dzwoniłem ani się dobijałem w niedziele i/lub wieczorami, wiedząc że i u Pani w domu jest małe dziecko, tylko o „normalnych” porach.
Kolejną nieścisłością jest to że wysłała Pani takiego maila … olejmy to jednak i chodźmy dalej :)
Cóż, ani słowem nie napomknęła Pani że jakieś informacje przekazywane są poufne, tajemnica istnieje wtedy kiedy podaje się coś w tajemnicy … taki drobiazg na moje oko acz wymagający uściślenia. Rozmawialiśmy o nazwach przy kawie w miejscu publicznym gdzie na około było pełno ludzi, mocno naciągane, tak jeszcze żeby sobie punkcik w wytykaniu dołożyć :D Myślę że nikt nie wziął lupy i nie próbuje rozszyfrować nazw które chyba wszystkie publikuje Pani na forach.
A więc wkradła się „nieścisłość” – nazwy kolekcji są publicznie dostępne. Ale co tam … Poczekałem zresztą z przedstawieniem mojego projektu w portfolio aż do kilku dni po ustalonej premierze. A z tym wyglądem strony to Pani już przesadziła :D
Przepraszam ale pisałem o kliencie, to Pani się teraz w komentarzu publicznie podpisała.
Swoją drogą, moje frustracje sięgają zenitu :D i nie potrafię sobie z nimi poradzić inaczej jak babrając się w pomyjach ;) A tak naprawdę, powiem Pani w tajemnicy mam straszny ubaw jak uderzam w stół a nożyce się odzywają.
Wystarczyło wypowiedzieć umowę w odpowiednim terminie, ustaliliśmy na spotkaniu że przedstawiam projekt na własne ryzyko – jeśli się nie spodoba to się ładnie żegnamy a jeśli będzie zaakceptowany wpłaca Pani zaliczkę i nanoszę ewentualne zmiany. Projekt wychodzi że został zaakceptowany, naniosłem zmiany a szanowna Pani nie zapłaciła zaliczki i przestała się w którymś momencie odzywać. W dalszej części, zresztą przyznaje się Pani że zlecając zmiany już podjęła decyzje o zakończeniu współpracy – i tu jest pies pogrzebany.
Sporo klientów przychodzi do mnie i informuje mnie że nie jest takim pajacem jak pozwalam sobie czasem opisywać zleceniodawców … zdecydowanie się polecam jestem konkretny, rzeczowy i bezpośredni. Szczęście że taki klient trafia się jeden na 100 normalnych/normalniejszych.
Ja mam propozycję – proszę mi wskazać w którym miejscu kłamię w poprzednim wpisie, cytat albo wers. Tak konkretnie, bo pisanie że to wszystko jest inaczej, przypomina wypowiedzi Pana prezesa Kaczyńskiego „na proszkach”.
Terminy były jasne i zachowane. Sama Pani termin piątkowy „przełożyła” na później (zdaje się że słowami „po niedzieli będzie dostępna”) – z mojej strony klient otrzymał komunikat że ja jestem gotowy do prezentacji (w piątek czy czwartek) a to że w poniedziałek nie było mnie w biurze … cóż nie obiecałem że będę warował 24h przy komputerze, a to że oczekiwała Pani czego innego …
Jeszcze raz muszę zaznaczyć że to Pani poprosiła żeby nie wysyłać plików w piątek.
Kiedy później nie mogła Pani odebrać korespondencji zaproponowałem inne kanały, takie jak przesłanie pliku bezpośrednio przez skype … ale widzę że to też był błąd podobno.
Chyba sobie pozwolę zacytować też moją wiadomość do Pani:
1) możemy porozmawiać przez telefon, lecz i tak uwagi poproszę w formie pisemnej na maila. Nie przyjmuje uwag w formie ustnej.
2) obiecałem za 15 min wysłać pliki na serwer bo były problemy z ich dostarczeniem – problemy znikły „niemniej jednak doszedł do mnie maila od pana” a więc moja reakcja już nie była potrzebna. Nie obiecywałem że będę do dyspozycji za 15 min – jeśli Pani zrozumiała moje słowa inaczej, przykro mi.
3) Nie martwiłbym się na przyszłość – mam nadzieje szybko wykonać zadanie co dla mnie i dla Pani będzie chyba korzystne i nie mówiła Pani że ma dla mnie jeszcze jakieś zadania.
4) nie uda mi się być do dyspozycji Pani przez cały dzień.
Mniej więcej to jest odpowiedź na ten akapit … z tym że napisana wcześniej, będzie ponad miesiąc :D normalnie czuje się jak jakaś wróżka.
Z naszej korespondencji jasno wynika że ma Pani problemy z rozumieniem podstawowych pojęć czy zwrotów w języku polskim – moim zdaniem jest to spowodowane oczekiwaniami i postawą roszczeniową. Ta Pani postawa roszczeniowa jest mocno ponad przyjęte normy, kiedy Pani nie ma czasu wszystko jest ok, a jak już czas znajdzie to oczekuje że w tej samej chwili warujący zleceniobiorca będzie do dyspozycji. Skoro nie było problemu w związku z tym że nie miała Pani czasu w piątek (mimo że się umówiliśmy) to dla mnie nie było problemu że nie mam czasu w poniedziałek (na który się nie umawialiśmy).
Jedynie do czego mogę się przyznać to że korespondencja się odbijała ze względu na wielkość plików które załączyłem do maila – mogłem to przewidzieć i staranniej przygotować prezentacje … ale to chyba nie był problem bo kilka godzin później dostała Pani pliki.
Ciekawe … święcie byłem przekonany że informowałem Panią gdzie jestem i co robię i czemu nie wyślę natychmiast plików … dałbym sobie rękę uciąć że te kilka dni to był jeden dzień (bo mam tak dziwnie poukładane że niedziela nie jest dniem roboczym).
Już wtedy Pani postanowiła przerwać współpracę :D a jak ładnie wychodzi kłamstwo … pewnie szukała Pani kolejnej firmy chcącej się podjąć pracy a jednocześnie zlecała Pani mi zmiany do projektu – i dla tego pozwoliłem sobie napisać słowo o sytuacji na moim prywatnym blogu :) Bo to jest świństwo, i jeszcze sposób w jaki się człowiek dowiaduje że zlecła Pani wykonanie projektu już następnej (trzeciej z kolei) firmie … z komentarza na Facebooku na cudzym profilu.
Oj, znów łapię na kłamstewku. Jeden – ustaliliśmy sobie coś; dwa – pieniądze jednak były strasznie ważne podczas rozmowy – nawet słyszałem słowo „kluczowe”.
Widzi Pani, „respekt do osoby, która mi coś zleca”, to może być właśnie problem – jakoś respektu nie czułem :( Wszystkich klientów traktuje jak partnerów i podwykonawców też. Nikogo nie traktuje jak psa tylko dla tego że mu płacę czy mamy inne zależności. I jakoś nie pamiętam żebym „akceptował” respekt ;)
Zawsze śmieszyli mnie ludzie chodzący do kościoła, spowiadający się i „krzyczący na około” jacy to dobrzy chrześcijanie z nich … a następnie kopiący żebrzące dziecko romskie na schodach do kościoła. Widzi szanowna Pani bo dla mnie ważniejsze od słów są czyny, a czyny Pani są wprost proporcjonalne do moich dość bezpośrednich wypowiedzi. I wole być chamski w stosunku do nieuczciwych ludzi, niż taki jak szanowna Pani z „klasą” i „kulturą”.
PS. Dla pamięci wwaliłem projekt (z usuniętymi zdjęciami klientki co by zaraz krzyku nie było) do portfolio – zapraszam zerknąć na projekt „madame goo goo„.
I te słowa jak najlepiej i najtrafniej opisują całą sytuację, dalej je podtrzymuje. I na tym zakończę mam nadzieje (bo dalej będzie jeszcze nudniej) dywagacje na ten temat.
Tagi: deadline, goo goo, googoo, klient, madame, problem