Oczernianie
Sobie założyłem że jak jakiś klient mnie na tyle zrobi żeby zasłużyć na komentarz na tym blogu to go objadę dość dokładnie ale bez nazwisk i nazw … znaczy się objadę sobie Pana „X” z firmy „Y” i tylko dla nas dwu/dwojga będzie jasne kto i acz. No bardzo rzadko pozwalam sobie na wpis w formie ostrzeżenia z podaniem pełnych informacji – naprawdę ktoś musiał by sobie zasłużyć mocno naciskając odcisk kłamiąc albo oszukując.
Ku mojej radości i ucieszy gawiedzi, praktycznie każdorazowo pojawia się obgadywany przedstawiciel firmy i w pełnych słowach oburzenia zaprzeczy takowym zdarzeniom (najczęściej wbrew zdrowemu rozsądkowi i dowodom w postaci maili czy rozmów na Skype) oraz zagrozi czymś co akurat mu się pod rękę nawinie – a to adwokatem, a to policja, a to znów kolegami z pod ciemnej gwiazdy (czasami i jednym i drugim). Dziś dopiero dopatrzyłem się ślicznego komentarza dodanego 17.11.2010 o 13:02 przez usera o nicku „Massive” (niestety mail mi nie znany ale treść jasno sugeruje że to jednak tenże klient). Jako że to dość emocjonalne i strasznie długie pozwolę sobie nieco pociąć i tylko niektóre akapity zostawić do poczytania.
Rzecz dotyczy wpisu: Ograniczyć zaufanie
dowiedzieć się kilka ciekawych rzeczy na temat „profesjonalnego” grafika i biznesowego podejścia do zlecenia. Z tego co czytam to 70% to stek bzdur, na co są konkretne dowody w postaci historii korespondencji ze skype-a.
Dobrze że choć 30% to prawda :) Ale starczy tytułem wstępu, przejdźmy do konkretów:
[…] Przez 10 lat prowadzenia działalności nie spotkałem się z takim brakiem profesjonalizmu ze strony zleceniobiorcy […] mojego ulubionego bajaża lub strasznie zakompleksionej osoby […] która wydawałoby się stworzyła wszystkie te projekty, którymi nie powiem zachwycałem się w pewien sposób powinna zaskoczyć mnie raczej profesjonalnym podejściem, a jedyne co usłyszałem to: – „co ma się znaleźć na tej stronie?”
JEZUS MARIA! Zawsze wydawało mi się pytanie takowe logiczne, „co ma się znaleźć na stronie” okazuje się totalną porażką w oczach klienta, płonę ze wstydu. A te sugerowanie że nie jestem autorem mojego portfolio to przejęzyczenie czy może próba, za przeproszeniem, „przysrania”? Ale bije się w pierś, bo mi się połowa razem z dzieciem rozłożyła w tym samym czasie co załatwiałem dotacje i faktycznie byłem nieco mniej dostępny niżbym chciał – te wieczorno nocne maile mogły nieodpowiadać.
żadnego przesłanego brief-u do wypełnienia, pytania o kolorystykę, targetu klientów … nic
Oj oj! mi się coś nie zgadza … na samym początku rozmawialiśmy o kolorystyce, zadawałem pytania w tym też o target, klientele ośrodka … ok, mogło wylecieć z głowy, nie będę się czepiał. Proponowałbym przeszukać korespondencję pod kontem zwrotów zawierających słowa „kolorystyka”, „czarne tło” … a i szkoda że nie da się zacytować rozmów tel. Może sam zacytuje coś z brzegu: 10-10-27 14:33 a chcesz zeby bylo jasne/sniegowe?
pokazanie 3 stron, które uważam za dobrze zrobione było już atakiem na inwencje twórczą artysty (i zerżnięciem tła z jednej ze stron bo powiedziałem, że mi się podoba) […]
Troszkę inaczej to brzmiało niż „podoba mi się” ale znów drobiazg … no może gdyby nie sugerowanie zerżnięcia. Chodzi o wstawienie tła drewna rozpływającego się w czerni (którą klient tak lubi co powtarzał kilkakrotnie) – wg słów które usłyszałem ten motyw najlepiej określa takie miejsce i najlepiej pasuje.
W stronie jaką mi pokazano było również drewno przechodzące gradientem do czarnego, i jak widzę w stopce lista linków (też polecenie żeby tak zrobić). Bije się w pierś, i obiecuje następnym razem głuchym być na sugestie klienta … bo człek głupi chce zadowolić i wykonać dokładnie polecenia a wychodzi jak zawsze :). Ale nie odpuszczę sobie żeby zacytować pierwsze z brzegu polecenie zawierające link
tak jak pisalem wczesniej jestem za zrobieniem bardzo podobnej strony do http://www.stmoritz.ch/, nawet Twoj projekt jest do przerobienia w tym kierunku
a takich „poleceń” mam kupę na skype. Ale wróćmy do projektu, cóż to klient powie na takiego screena pierwszej propozycji?
a więc, oba projekty zostały dopieszczene i zmienione pod dyktando pośrednika (który się tak burzy) oraz pokazane klientowi docelowemu, ale oba się nie spodobały … a więc te 30% które się niby tylko zgadza (dałbym sobie rękę uciąć że to co najmniej trza by przemnożyć te 30% przez 3,3) to esencja poprzedniego wpisu, znaczy się przerzucenie ryzyka finansowego na podwykonawcę i wykonywanie wszelkich elementów wg wytycznych i uwag. A te śnieżynki wypełniające i szarpiące zdjęcie pominę :)
Dalej można doczytać że praca została przerwana ze względu na przekroczenie terminów, fatalny kontakt, że klient ze względu na tempo postępu prac musiał sam wymyślać rozwiązania. Jak to w życiu bywa z mojej strony wyglądało to zupełnie inaczej:
– wytyczne do pierwszego projektu były niezgodne z oczekiwaniami klienta-klienta (projekt po prostu został zrobiony pod gust pośrednika).
– przy drugim podejściu niekończące się zmiany i akceptowanie każdego elementu powodowały kretyńskie czasy wykonywania … nie z winy wykonującego zadanie.
– drugi projekt został wykonany dokładnie wg wytycznych pośrednika – każdy element był wielokrotnie omawiany i tyle razy zmieniany, okazało się że tym razem nawet pośrednik nie jest zachwycony.
Zastanawiam się czy będzie to opublikowane, ale na szczęście projekt idzie w dobrym kierunku, więc bardziej musiałem wyrzucić ze mnie ten niesmak jaki pozostał po tej współpracy :D Pozdrawiam maniaków Misza
To ja na koniec przytoczę mail który wysłałem po „zakończeniu” współpracy:
Mam dla Ciebie poradę – następny projekt pozwól zrobić grafikowi, to co Ci się nie podoba to nie jest mój a Twój projekt. Jest takie mądre hasło: Nie przychodź do mnie z rozwiązaniami a problemem; zaufaj komuś i przedstaw mu cel i problem a potem ciesz się dobrym projektem. Mnie nie zaufałeś od początku pokazywałeś jakie chcesz rozwiązania, wręcz oczekując skopiowania, a nigdy nie rozmawialiśmy o celu i problemie.
I nie będę udawał że nie mam żalu o tyle dni straconego czasu i pieniędzy.
Pozdrawiam
misz Michał Galubiński
Chyba wystarczy za komentarz.
Tagi: czarnagora, fackup, klient, problem