Mlode wilczki 1.

Wiara w ludzi znów podkopana. Jeden gówniarz z drugim zachowali się, lekko mówiąc, mało elegancko. Ot młodzieniec, jeden z drugim, jeszcze po dupie nie dostał i pracy w kamieniołomach nie zaświadczył (znaczy agencji). Jeszcze dojrzeje :) Ronald słusznie zauważył

kaman. z gimnazjum […] ?

No ale się popełniło ten błąd, i to nie raz. Pierwszy błąd kazał do siebie mówić „Adaś”. Kupiło się od niego jeden projekt, którego nie wziął jego klient, z przeznaczeniem na stronę swojego osiedla (taka inicjatywa sąsiedzka którą staram się wesprzeć prywatnie a nie miałem czasu akurat – klienci ważniejsi a słowo się dało). Umówiło się że będzie wspomagał thoke, zamówiło jeszcze jeden z warunkiem że płacimy po przelewie od klienta (klientowi się zmarło, więc z prywatnej kieszeni wyjąłem i dałem 100% za nieskończony projekt). No i poprosiło o wsparcie przy projekcie gdzie młodzieniec poległ i pokazał „wdzięczność” (w między czasie przekazało się kawał wiedzy, coś tam pomogło, stanęło w obronie …).

Przez 4 dni robił zmiany do podstron, pokazywał ja mówiłem „ok” albo i „nie” i byłem spokojny. W piątek deadline, parę razy spytałem się jak tam – zawsze było że „już kończy”. O 15:50 ja chce zerknąć a młodzieniec rzecze że się umówił z laską i musi wychodzić TERAZ NATYCHMIAST „ale wszystko jest tu na pulpicie”. Wszystko na pulpicie okazało się jakąś sieczką, kawałki które widziałem to były dosłownie kawałki (tyle co było widać na monitorze), poza tym nie było nawet tego co we wcześniejszej wersji (nie mówiąc że robota na 2 dni zrobiona w 4 i z 40 plików 10 w ogóle ruszonych). Po półtorej godziny przekonywania się jaki to bezsens (spłaszczane warstwy, zmieniane nazwy, bałagan i 5% naniesionych uwag) wypierdoliłem to do kosza i w 15h non-stop sam zrobiłem od zera. Mniej mnie to czasu kosztowało niż patrzenie czego nie zrobił i przywracanie tego co bez sensu albo źle.

Miałem nadzieje że to wpadka i że się odezwie (zadzwoniłem i opierdoliłem tego wieczora równo – co w moim wypadku oznaczało bardzo łagodnie, PM-ów tak ładnie nie traktowałem), umówiliśmy się że wpadnie w poniedziałek i coś tam jeszcze poprawi. Przez tydzień cisza, aż tu nagle telefon od młodzieńca, że on przeprasza że wie że zawalił i czy może jakoś się zrehabilitować (dzień wcześniej biadolił coś publicznie na Fb o braku kasy). Czwartek 10 rano, ja mam do tego samego projektu znów zmiany … wpadaj! Na co dziecię rzecze:

Dziś to już za późno, zanim przyjadę będzie 15 … jutro będę z samego rana

Bez komentarza … ale nastał następny dzień i ślad po gówniarzu tylko w na facebooku – zameldował się w złotych tarasach. Dla mnie ta historia się skończyła, zdjąłem zdjęcie człeka i link do portfolio z strony grupy thoke i chciałem zapomnieć. Nie na długo :)

Zaczęło się od komentarza szczeniaka pod wpisem innego szczeniaka w którym śmie sugerować że okradam „wielu”. Na uwagę że nie życzę sobie takich tekstów usłyszałem kolejno:

powiem tak, wiem jak dzialalo i dziala thoke, na pewno chcesz zeby sie z tym podzielic chociazby z pracownikiem urzedu skarbowego

dobrze wiesz, ze jesli bede chcial to narobie Ci wiecej smrodu niz Ty mi

Drogi (tu zwracam się do młodzieńca) to że dałem ci darowiznę możesz donosić – kurczę mam wiarę nawet w urzędy, że bycie dobrym dla kogoś nie będzie karane – ale poniosę w razie czego konsekwencje. Możesz opowiadać o stylu pracy w thohe z którego jestem dumny, możesz pluć na wszystkie firmy grupy (z tym że ja mogę odpowiadać tylko za swoją – reakcja innych jest mi nieznana). Możesz mnie oczerniać ile chcesz … boś palant i sporo osób o tym wie (a na tych którzy plew odsiać nie potrafią – leje), a ja buc jestem i wiedzą o tym wszyscy … tak jak, że nie odpuszczam.

Najśmieszniejsze że wiem o co biega, on by chciał kasę (choć chyba nie wie jak to powiedzieć) za to czego nie zrobił :) Ale takiego wała :P Trzeci raz nie będę dobry. Płaca miała być za dzieło a nie zlecenie – działa nie było, a za siedzenie i smsowanie z laską nie płacę. A na koniec cytat z wiadomości jaką otrzymał palant po pytaniu dla czego nie ma go na stronie:

Czemu:
1) Zawaliłeś koncertowo robotę i znikłeś bez słowa.
2) W czwartek (po tygodiu) jak się w końcu odezwałeś nie chciałeś przyjść bo już 11.
3) W piątek też nie raczyłeś, a zameldowałeś się w złotych tarasach na face.
4) Zrobiłeś stronę dla naszego klienta, z naszymi ikonami które zostały ci użyczone, przez ten czas kiedy nie miałeś czasu dla nas … nawet jeśli bez wiedzy podkradłeś zlecenie to i tak po raz 4 olałeś nas.

Odpowiedzi nie cytuje, ale boki zrywać … obraza boska, jak zlecający śmie wymagać i mieć pretensje o źle wykonaną pracę :D Najlepszy jest kawałek w którym usłyszałem jak został poniżony, kiedy w rozmowie telefonicznej po obejrzeniu jego partactwa, rzekłem że „mam w dupie taką robotę”.

Kochani – ku przestrodze. Za to za tydzień gówniarz który kazał się nazywać „korek” – wpis nr 2 (i mam nadzieje ostatni) będzie krótki jak nasza znajomość i będzie śmieszniej.

Tagi: , , , , , , ,