Misz się kończy …
… przeczytać można tu i tam już od 15 lat. No jak już tyle lat to się powtarza to musi być to prawda. Niestety przyznanie racji domorosłym krytykom nie kończy tematu :( Tradycją jest też pisanie „za dużo misza w miszu” (choć też nikt nie widzi problemu obok napisać „za mało misza w miszu”), „wypaliłeś się” itp. Zieeeeeew … ten nasz polski podołek, rodzime piekiełko którego żaden czart nie musi pilnować bo reszta ziomali zadba lepiej niż armia strażników.
Żeby dostarczyć nowych argumentów moim najzagorzalszym z fanów uploadowałem parę plików na digarta czy devianta a ku ich uciesze jeszcze kilkanaście czeka w kolejce. Dziwnie w ostatnich dniach „pluje” tymi projektami dzień w dzień, choć warunki na to teoretycznie są niesprzyjające – martwić się tym nie będę.
Szkoda że w pracy akurat mamy okres na robienie zmian do poprawek zmian do kilkudziesięciu zadań w toku i tylko kilka designów w planach. W takich chwilach, kiedy większość czasu zajmuje mi zarządzanie, kontrolą czy dysponowanie cudzą pracą, myślę o odgrzebaniu swoich starych projektów co by w razie potrzeby wyżyć się graficznie i poza satysfakcją mieć na koncie kolejne fajne wdrożenie.
Tagi: design, praca, projektowanie, web, webdesign