Obrazil sie kolejny
… potencjalny klient. Śmiałem mu napisać że ja od swoich klientów oczekuje traktowania jak partnera, a tu były wyraźne skłonności do ociekających wazeliną sprzedawców którzy namolnością i sztuczną uprzejmością mają umilać każdy dzień.
A wszystko zaczęło się od mega zlecenia na niebotyczną ilość które to powędrowało do kogoś innego po 4 spotkaniach z uśmiechami i zapewnieniami. W między czasie pojawiły się spóźnienia Klienta, brak na spotkaniu bez informacji a potem smsy przesuwające kolejne spotkania.
A tam będę coś wypominał, fajnie że Klient chciał zaufać a rozpaczać nie ma nad czym, postawiłem krzyżyk.
A tu zong! Kolejnym krokiem były 4 serwisy, proste, wraz z identyfikacją na 100% do zrobienia przez nas i oczywiście na szybko. Potrzebna była umowa i brief co podesłałem … niestety poszło do spamu i kosza, po tygodniu bez odpowiedzi dostałem info że znikło, to poleciało jeszcze raz. Po kilku dniach poproszono o wersje edytowalne (PDFy były nie zamknięte, ale pewnie na Windowsie skopiowanie tekstu to problem), poszły DOCe. Tydzień pierwszy, wysyłam maila z zapytaniem, tydzień drugi pytam się dwa razy mailem co tam słychać, (w między czasie pocałowałem kilka razy klamkę) tydzień trzeci proszę o potwierdzenie że jakiś mail dotarł na co dostaję odpowiedź że klient oczekuje
Ciagle jestem otwarty, ale potrzeba mi działań a nie okazjonalnych maili.
No rzesz, nie to że piłeczka jest po drugiej stronie to jeszcze oczekuje się że albo usiądę do pracy bez umów (które były podobno wymagane bo to spółka akcyjna), albo sam naniosę telepatycznie zmiany do umowy jakie życzy sobie klient, albo będę codziennie słał maile, pisał i warował pod drzwiami Klienta. Odpisałem
Nie mam też zwyczaju nagabywać codziennie czy nadużywać telefonu do ponaglania i jeśli potrzebujesz takiego modelu współpracy to dajmy sobie spokój. Ja wole model partnerski niż model sprzedawca-klient z sztucznym uśmiechem, nagabywaniem i nieszczerą uprzejmością.
Od 3 tygodni kompletna cisza, nawet „spadaj na bambus” :D podobno połowa widziała na korytarzu. Nie wiem czemu ale jakoś kompletnie mi nie żal projektów. A jeszcze mi przychodzi myśl że kasa mogła być równie realna jak te wszystkie „biznesa”.
Tagi: brief, klient, niesłowność, umowa