Czemu nie daje się projektów klientowi do wyboru?
Chyba pisałem o tym ale kontynuując poprzedni wpis (Dlaczego nie daje się czegoś extra) należało by i o tym wspomnieć, tym razem z perspektywy freelancera/właściciela małej agencyjki.
Danie klientowi do wyboru kilku projektów jest przysłowiowym strzałem w stopę – niestety własną. Nie tylko nikt nie doceni nakładu pracy, nie tylko oczekiwania się rozbuchają ale dodatkowo robimy krzywdę komuś kto z zaufaniem przyszedł do nas. On się nie zna, a jak każdy normalny człowiek będzie chciał najwięcej za najmniej. A więc będzie chciał połączyć kilka propozycji w jedno. Zrobi to z dwu powodów:
- – spodobają mu się elementy w różnych projektach i klient sobie wyobrazi że połączenie wszystkich będzie ideałem
- – jego zachłanność nie pozwoli mu zmarnować tylko dobrych pomysłów i będzie chciał wsadzić wszystko w jeden wór i zabrać ze sobą pod pretekstem „łączenia” dobrych koncepcji
Efekty wszyscy znamy, nieużyteczne koszmarki w których widać fajne elementy ale całość odrzuca osoby z jakimkolwiek gustem powyżej średniej a w dodatku kompletnie nieużyteczne. Dochodzi też brak szacunku do naszej pracy. Konieczność wykonania 3 projektów w jednym czasie (co zawsze powtarzam skutkuje tym że na jeden poświecane jest 2/3 czasu mniej) też chyba nie pomaga w jakości i przemyśleniu?
Kolejną sprawą, o której można kolejny referacik napisać, jest to że zwykle robi się projekt najlepszy a pozostałe zakłada się że klient nie wybierze. A to wielki błąd bo każdy kto zrobił kila podejść „wieloprojektowych” wie że klient nasz kochany wybierze ten najgorszy który w naszych snach będzie się pojawiał jako powracający nieustannie koszmar (właśnie sobie jeden przypomniałem i dreszcz przeszedł po plerach).
A teraz coś zaskakującego, płenta niespodziewanka:
Ogólnie rysuje się czarny obraz osób zlecających prace – kapryśne, niezdecydowane barany, same nie wiedzące czego tak naprawdę chcą. I powiem że (poza „baranami”) tak właśnie wygląda „kolorowa” rzeczywistość … ale, ale powiedzcie mi szczerze jak idziecie wybrać dobre wino do specjalisty to czy przypadkiem nie może z czystym sumieniem powiedzieć o nas dokładnie tego samego? Nie znamy się, mamy swoje przyzwyczajenie, gust który może odbiegać od ogólnie przyjętych kanonów i będziemy się domagać czegoś co nam pasuje :)
I tu porada dla winiarzy – jak macie klientów patafianów takich jak ja, najlepiej podać jedno wino które waszym zdaniem jest dobre – spodoba mi się biorę, nie spodoba poproszę o kolejne. Ale już przy 3, kiedy zaczynam wydziwiać mimo że spełniacie moje prośby, możecie mnie wykopać za próg.
No to jak to jest z tą naszą tolerancją?
Tagi: klient, praca, wino, wybór