Publiczny elincz

Odnosząc się do kilku komentarzy które miałem przyjemność przeczytać ostatnio, sugerujących ze sprawy niekoniecznie chlubne dla oponentów powinienem załatwiać pod stołem a nie na blogu – zgodzę się i nie … prawie jak „nie chcem ale muszem”.

Z jednej strony faktycznie piętnując wszystkich którzy mi podpadają odstraszam klientów którzy mogli by coś u mnie zamówić. Ale czy ja chce współpracować z zleceniodawcami którzy boją się ze ich nieuczciwość, cwaniactwo czy oszustwa mógłbym ewentualnie opisać? Chyba jednak nie mam ochoty, i tak sporo olewam takich sytuacji.

W zeszły czwartek miałem szczególny ubaw, dotarł do mnie list poleconym od IT Media & Design żądający zaprzestania opisywania sporu, dumnie podpierający się paragrafami i jakimiś tekstami o oczernianiu … chyba przypomnę panom i IT Media, ze ciężko opisywanie rzeczywistości nazwać oczernianiem. O pajacach dawno bym zapomniał, ale się przypomnieli … na swoje nieszczęście. Wlazłem na tą ich stronę z którą tak się spieszyli (przez pół roku od zakończenia naszej współpracy straszyli 404) i oplułem sobie monitor. Przypomniało mi się jak strasznie psioczyli pod sam koniec produkcji jak im menu się nie podoba, że to za proste i bez wyrazu, że układ nie ten, że nie nad logo tylko obok … dla porównania:

ogólnie: projekt zajebisty, o coś takiego chodziło, mamy jednak parę uwag, naprawdę drobnych.
zarzuty: menu nie może być nad logo, przycisk en ma być mały i linkiem
polecenia: usunąć „dodaj do ulubionych …”, proszę o inne propozycje menu

a więc w kolejnej wersji mamy już:

ogólnie: ok fajne, może jednak jeszcze trochę propozycji
zarzuty: za mało widoczne wyróżnienie na której stronie się jest
polecenia: kropeczki się nam nie podobają, proszę o inne propozycje menu

a więc równolegle pokazując 3 kompletnie inne wersje menu pojawia się coś takiego

ogólnie: rozwiązujemy umowę to menu to jakaś porażka, strona oferty jest odwalona, projekt nam się nie podoba
zarzuty: menu jest fatalne bez wyrazu …

wchodzę wczoraj na ich serwis i co widzę? menu z wszystkimi uwagami jakie dostałem na dokładnie tej samej zasadzie jak zaprojektowałem … „fatalne i bez wyrazu”. Co by nie mówić mają jaja tak się po swoich wypowiedziach podkładać.

Cholera to chodziło o to żeby w stosunku do pierwszego projektu button z wersją EN przesunąć na prawo a menu na lewo … hahaha

Śmiech mnie ogarnął więc lecę na stronę z ofertą żeby zobaczyć jak to genialnie rozwiązali tam układ – oczywiście z nadzieją że nie „odwalili” tego jak ja :) i nie zawiodłem się różnica dotyczy tylko treści w prawej kolumnie (ja nie dostałem informacji jakie tam mają być więc symulowałem jak widać na projekcie – panowie nawet moje teksty które im wymyśliłem – oczywiście tekst oferty dostarczyli, mówię o reszcie).

A to nie-odwalony pomysł na rozwiązanie układu treści pajaców z Mayday IT Media & Design

Oba zarzuty dotyczące dwu elementów które stały się przyczyna rozwiązania umowy i nie zapłacenia za projekt okazują się totalną bzdurą, skoro dokładnie w ten sam sposób – praktycznie kopiując – za jakiś czas wykonują w „swoim” projekcie. Teraz dla czego piszę „swoim” w cudzysłowie, bo warto przyjrzeć się nie tylko szczegółom, ale ogólnej koncepcji na projekt …

Plagiatem tego nie mogę nazwać ale cholernym kurewstwem już tak, niech mi ktoś wyjaśni czemu serwis ma 3 kolumnowy układ, przyciski o takich kształtach, delikatną wektorową grafikę zaczynającą się w lewym górnym rogu, takie menu … gdyby to był serwis firmy X pewnie bym nawet nie zwrócił uwagi a osoby sugerujące podobieństwa wyśmiał. Ale tu piszę o firmie która odrzuciła projekt i nie zapłaciła za niego twierdząc że jest kiepski (oczywiście na koniec bo na początku były same zachwyty), po czym wykonuje własny dokładnie z tymi samymi elementami które wcześniej były powodem do niezapłacenia … olał ich pies ciepłym moczem – to oni muszą z tym żyć że są skur… (takie niedomówienie co by było inteligentniej).

Ciekaw jestem jakie teraz mi pisemko przyślą? Czym, kim będą straszyć pajace.

Końcówka zeszłego roku owocowała szczególnie licznie w cwaniaków, kolejny śmiech – zrobiłem projekt dla klienta agencji która się do mnie zwróciła. Projekt odrzucony przez agencje z powodu niedostarczenia projektu …

Zależało nam na czasie, od Pana nic nie dostaliśmy … projekty byliśmy zmuszeni zrobić przez weekend u nas w firmie.

No cóż mówi się trudno coś tam na łączach nie zadziałało, ale chciałbym opublikować projekt więc spytam się klienta tejże agencji czy nie mają nic na przeciw publikacji z ich znakiem, wysyłam maila i dostaje dość szybko odpowiedź że widzieli projekt i go nie akceptują (swoją drogą, cóż za zrozumienie słowa pisanego) co już przekazali agencji. Więc o co chodzi? Agencja mówi że nie dostała nic a ich klient że projekt widział, cuda panocku, normalnie cuda! No jak nie wiadomo o co chodzi to najpewniej o kasę, w tym wypadku zwrot 400zł gównianej zaliczki, lepiej nakłamać niż powiedzieć że agencja wzięła projekt ale klientowi się nie spodobał … z tym śpieszeniem się oczywiście też ściema bo strona po ponad 3 miesiącach dalej nie zmieniona.

A więc po jaką cholerę ja mam współpracować z takimi ludźmi? Może ktoś mnie chce przekonać że takie sprawy warto załatwiać pod stołem i co to komu da? Wg mnie właśnie opisanie takich przykładów pozwala mieć nadzieję że 1) firmy nikogo więcej tak nie potraktują bo znów ktoś ich obsmaruje; 2) każdy zleceniobiorca się zastanowi 3x.

Tagi: , , , , ,