Tortem w projekt

Albo jak kto woli tort za projekt … kolejna dyskusja na GL (kto choć trochę siedzi nie przegapi, grupa „Identyfikacja & Branding”). Ja oplułem monitor już na trzeciej stronie, i muszę ostrzec lojalnie że pół godziny na przeczytanie całości wyjęte z życia jak nic.

Ale z dwa wnioski po wypowiedziach pacanki i pacana da się wciągnąć. Jeden to taki że „pacan” ma problemy ze zdrowiem i ma chyba kuku-na-muniu (to oleje tu, odsyłam na forum), drugi jest dość ciekawy ze względu na sposób wyceniania projektu przez klienta docelowego. I zdecydowanie nie chodzi mi o formę zapłaty (barter) w postaci słodyczy a sposób w jaki ustalono cenę za projekt „logo” i/lub wizytówka, ulotka, karta klienta, folder, szyld

Wartość takiego zestawu […] to ok. min. 350 zł, max. 900 zł.

Wow … gdyby nie pretensje że ktoś zwrócił uwagę że jak na takie zlecenie to dość marna kasa jeszcze w dodatku za ceny słodyczy oscylującą w granicach 300 zł za kilogram (sic!) to by temat po kilku takich marudnych wypowiedziach umarł. Lecz uparciuszek – Paniusia poszła na konfrontację – zaczęła wmawiać grafikom że są w błędzie, że nie zarobią milionów siedząc i nie przyjmując takich intratnych zleceń … gdzieś tam w końcu poszły nawet insynuacje co do poziomu osób krytykujących (a dalej już była piaskownica).

Fakt faktem, konkurs (tak nie pomyliłem się – konkurs) … co prawda Pani się troszkę zamotała bo w ogłoszeniu jak byk stoi

Poszukujemy zdolnego grafika/agencji, chętnego do słodkiej wymiany

jakoś nie w liczbie mnogiej a później chlapnęło się chyba że jednak wybierają sobie logotypy u większej ilości grafików :D a więc konkurs na ten znak nadaje się na zleceniaprzeznet i powinien tak zostać potraktowany (zlany przez ceniących swój czas i warsztat) a nie został i brać w bardziej lub mniej kulturalny sposób próbowała Pani wytłumaczyć że się myli.

Wracając do sedna – czemuż to ten uparty klient cały czas twierdzi że normalna cena rynkowa to te wspomniane kilkaset złotych … bo? Bo 1) całe tłumy walą oknami i drzwiami żeby się podjąć zlecenia, a 2) bo firma jest mała więc powinna mniej płacić.

AD1.

W sumie to argument na poziomie „bo tak”. Z tymi tłumami i ich jakością (wypowiada się laik) to oczywiście „bull shit” – jedno to że wymiana ta ogranicza miejsce w którym dany designer się znajduje a drugie że grupą docelową są osoby które mają: wesele, chrzciny, urodziny dziecka … no jakoś nie chce mi się wierzyć że setki zdolnych akurat skupiły się w okolicach poznania i właśnie ma zapotrzebowanie na tort. Ale fakt faktem na pewno pojawiły się oferty na poziomie oferowanej zapłaty. I tu nie ma co się zastanawiać – nie ma po co konkurować czy tępić, są tacy klienci i będą graficy na ich poziomie … na siłę nie zmieni się ani jednych ani drugich i to chyba nawet zdrowiej dla wszystkich.

AD2.

to mnie właśnie zaciekawiło bardziej bo sam słyszę często taki argument, do tego stopnia że i u mnie jednym z parametrów wyceny stała się u mnie wielkość firmy zleceniodawcy. Ale czy to nie bzdura?


Mniejsza firma, wcale nie oznacza że mniejsze koszty … wręcz odwrotnie – im mniejsza firma tym ja mam większe problemy a proces akceptacji i kolejnych zmian przedłuża się wprost proporcjonalnie. Zasada jest prosta, mniej pieniędzy i większy udział w wydawaniu właściciela a nie pracowników oznacza większy „ból” wyciągania z kieszeni, więcej przemyśleń oraz wyciskanie ile się da z zleceniobiorcy, aż do granic absurdu.

Materiały i robocizna dla mnie są takie same i w przypadku gigantycznego międzynarodowego przedsiębiorstwa jak i cukiernika z Pcimia Dolnego. Więc może czas zrewidować sposób wyceniania i co najmniej zrównać?

Taki nasz kraj jest że wiedza o zarabianiu na wydawaniu pieniędzy na reklamę i promocję jest zarezerwowana dla większych przedsiębiorstw gdzie jest też kasa na badania oraz są pracownicy z wiedzą z dziedziny marketingu, promocji czy PR. W takich firmach jak cukierenka z dyskusji, gdzie ktoś z doświadczeniem cukierniczym ma wpisane mocno na wyrost „asystentka w dziale marketingu” wiadomo że wiedza jest zerowa a paniusia jeszcze parę miesięcy temu zamiast pisać w internecie latała w czepku przy pieczeniu pączków.

Mała firma = duże ryzyko + małe pieniądze

I mnie się już nie chce zmieniać światopoglądu szczególnie że jak widać na załączonym obrazku można stracić sporo czasu uderzając w mur ignorancji, niewiedzy i głupoty.

Tagi: , , , ,